poniedziałek, 19 grudnia 2011

PN Mulu - jeszcze zza ogrodzenia

Wylądowaliśmy liniami Maswings na małym lotnisku w dżungli. Linie zresztą uwielbiam: napoje podczas lotu, kanapki i czekoladowa babeczka :) Wcześnie kupiony lot wychodzi całkiem tanio. Zatrzymaliśmy się w Mulu Homestay zaraz koło bramy parku. Okazał się strzałem w dziesiątkę za 15RM od osoby. Domek prosty, do prysznica przechodzi się przez część
zamieszkaną przez miłą rodzinkę. Prąd jest z generatora tylko od 6-9 wieczór, ale nikomu to nie przeszkadza. Gospodyni Monika biega przy gościach i swoich dzieciach jak szalona, a dzieciaki, koty i kury płaczą i bawią się gdzie popadnie.
Nasz pokój jest zaraz przy kuchni gospodarzy. W całym domu jest chyba około 20 łóżek w 4-5 pokojach, ale bylo mało gości, każdy mógł wziąć osobny pokój. Z nami mieszkali tam także: jeden Niemiec, zwariowana Angielka i rodzina z Kuala Lumpur z trójką dzieci. Okolica przecudna. Dużo zieleni, a zaraz pod domem przepływa dość mulista rzeka, którą wraz z dzieciakami, Niemcem i Angielką opanowaliśmy zaraz w godzinę po naszym przyjeździe. Słońce przygrzewa bezlitośnie, więc cudownie było wskoczyć do chłodnej wody i siedzieć na zalanych stopniach małej przystani. Dzieciaki bawiąc się w piratów zatopiły małą łódkę przywiązaną nieopodal. Hihi, ale był ubaw. Staliśmy się także atrakcją dla przepływających w łodzi turystów. Hihi. Nikomu nie chciało się iść do parku, tutaj mamy dopiero zabawę. Zrobiliśmy tylko mały wywiad po okolicy i w kwaterze głównej parku by zrobić plan na najbliższe dni. Eh... W parku nocleg 40RM od osoby, jedzenie w parku zaczyna się od 10RM, woda duża (1,5l) 6RM. Eh, wszystkie restauracje (całe trzy) w okolicy zamknięte. Tak to bywa w niski sezon. Dobrze, że mamy nasz homestay :) Na zamówienie gospodyni przygotuje jedzenie w przyzwoitej cenie w pobliskiej Bamboo Cafe (która oficjalnie jest także zamknięta) np: Smażony ryz z jajkiem 5RM. Tylko za wrzątek liczy sobie dziwnie drogo, więc po wrzątek na zupki wędrujemy do Cafe w parku. W życiu trzeba sobie jakoś radzić. Jako że mieszkamy poza parkiem powinniśmy płacić wstęp każdego dnia, ale nikt nas nigdy nie sprawdził. Hihi. Więc na wycieczki gdzie nie trzeba przewodnika można się spokojnie wślizgnąć :P Działają tu także zniżki studenckie - jak dla mnie bomba! Mamy tu parę dni do zagospodarowania - nudzić się nie będziemy, miłe towarzystwo, miła okolica - czego nam jeszcze trzeba. ...gdyby jeszcze piwko było tańsze, hihi.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz