Zostawiliśmy bagaże w hostelu Stop i zaraz po posileniu się wyśmienitym śniadaniem wyruszyliśmy na dworzec. Hostel całkiem całkiem i śniadanie pozwolono nam zjeść przed check in bez dodatkowych opłat. Dzięki paplaninie Maxa udaje nam się dostać miejsca w 4 osobowym pokoju z łazienką za cenę ośmioosobowego dormu. Hura. Złapałam busa o 12:30. Przeprawa przez granicę była szybka i sprawna. W parku można płacić w dolarach, peso argentyńskim i euro. Są także dwa bankomaty. Po tej stronie mamy ogólny widok na wodospad. W paru tylko miejscach można podejść bardzo blisko do kaskad. Już się nie mogę doczekać zwiedzania po stronie argentyńskiej. Dodatkowo jest wiele innych atrakcji ale kosztownych: raftingi; motorówki; conopy walk i nawet lot helikopterem. Czego Brazylijczycy nie wymyślą. Na przystanku w drodze powrotnej powstało małe zamieszanie gdyż się okazało że w Brazylii jest o godzinę później. Czy bus przyjedzie czy już za późno? Zaczęły się rozmowy typu: czy bardziej jest oczywiste że bus z Brazylii jedzie o godzinie 17-tej brazylijskiej czy jeśli jest busem argentyńskim jedzie o 17tej argentyńskiej i która prawda jest prawdziejsza? Hihi. Bus na szczęście przyjechał o 17 argentyńskiej. Wieczorem na hostelowym balkonie rozkręciła się impreza z gitarą i śpiewaniem w każdym znanym nam języku. Byliśmy my, przesympatyczni ludzie z Argentyny i duża grupa z Izraela (jak zawsze w Argentynie Izrael jest wszędzie). Mimo długiej imprezy wstajemy wcześnie i pędzimy na dworzec. Po argentyńskiej stronie jest po prostu rewelacyjnie!!! Potęgę wodospadu możemy poczuć na własnej skórze aż prawie jej dotknąć. Po zwiedzeniu prawie wszystkiego przed wejściem na wyspę San Martin oznajmiono nam że już tam się nie dostaniemy bo za dużo osób czeka w kolejce a coś po 15 odjeżdża ostatnia łódź. Mimo to ryzykujemy i czekamy. Udaje nam się o włos. Wchodzimy do łodzi jako ostatni a warto bo widoki z wyspy ładne a dodatkowo na wyspie jest dużo ciekawych zwierzątek i ptactwa. Udało nam się zaobserwować wielkie gady tak na około 60cm długości aż całe trzy sztuki tylko zdjęcie się nie udało. Z wyspy tez wychodziliśmy jako ostatni. Co za szczęście. Dżungla otaczająca wodospad jest bogata w ciekawa roślinność i zwierzęta. Tutejsze ostronosy (coati) przyzwyczaiły się do ludzi i wylegują się pomiędzy stolikami. Przesłodkie czworonogi. Widzieliśmy dużo ciekawego ptactwa w tym tukany i papugi a także wielkie ryby i żółwie.
Miasteczko Puerto Iguazu jest całkiem przyjemne i nie aż tak turystyczne jak się spodziewałam. Niedaleko, idąc na prawo od naszego hostelu dojdziemy do restauracyjek na powietrzu. Wielki wóz z jedzeniem a w około rozstawione plastikowe krzesła i stoliki. Przypomniała nam się Azja - o! jak tęskno. W hostelu spędzamy kolejny dzień z zaprzyjaźnioną ekipa. Większość ludzi wyrusza na karnawał ale my; po dziesięciokrotnej zmianie decyzji; doszliśmy do wniosku, ze na karnawał przyjedziemy z większym budżetem i zwiedzimy Brazylię w dobrym stylu. Teraz przed nami kolejna długa przeprawa autobusem.
Info:
Strona brazylijska: wstęp 24$ lub 121 ARP (taniej dolarami); transport busem Crucero del norte z dworca: 50 AR w obie strony. Parę odjazdów ostatni o 14:00; powrót z parku 17 (czasu argentyńskiego). Jest możliwość wyprawy transportem publicznym z przesiadka zaraz za granicą ale różnica nie jest duża a w takim upale stać na słońcu mi się nie chce.
Strona Argentyny: wstęp 100 AR; autobus z dworca peron 11; 20 AR w obie strony; co 20min
Nocleg: Stop; 45 za łóżko w dormie z wifi i dużym śniadaniem. Av. Victoria Aguirre
Po stronie brazylijskiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz