poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Dżungla, szamani i ayahuasca - ucieczka ze szlaku gringo

W tym poście trochę o magii, szamanach, życiu w wioskach, portach i dżungli. Pomimo powodzi w Iquitos postanowiliśmy ruszyć ostro na północ w selwę (dżunglę) w poszukiwaniu szamana i odpoczynku od zgiełku szlaku gringo. Przeżyliśmy lawiny błotne, głód i niemiłosierne upały. Pokonaliśmy dziesiątki kilometrów łodzią, na piechotę i w mototaxi. Odwiedziliśmy kilka wiosek, trochę przesympatycznych rodzin, przepytaliśmy ludzi co nie miara i udało się! Znaleźliśmy szamana, a raczej wybraliśmy z pośród dziesiątek. Poza tym relaksowaliśmy się w hamaku, poznawaliśmy tutejsze zioła i obserwowaliśmy zwierzaki podczas podróży lądowych i wodnych. Przygoda za przygodą, a wszystko w najbardziej przyjaznej i gościnnej atmosferze w Peru

wtorek, 24 kwietnia 2012

Lima - średnio przyjemnie


Niby takie mało ciekawe, niebezpieczne miasto z plażą śmierdzącą odchodami, a akurat bawiliśmy się całkiem całkiem... Stolica wciągnęła nas. Ale tylko na chwilkę, bo w tak mało przyjemnym miejscu trudno długo wysiedzieć. Jednak po białych kolonialnych miasteczkach, wąskich uliczkach, monotonnym jedzeniu itp. nowoczesna, tętniąca życiem, błyskająca światłami dzielnica Miraflores to swego rodzaju odświeżenie. Wokoło zapachy wszelkich kuchni świata, wielkie supermarkety, bary i KAWA! Taka dobra kawa z ekspresu. Nie wyobrażacie sobie jak ciężko znaleźć dobrą kawę i ile taka odrobina luksusu i cywilizacji może przynieść radości. 

niedziela, 22 kwietnia 2012

!!Jak nie pożar to powódź

Wlasnie!!Wrrr! W Torres del Paine mielismy pozar a teraz powodz w Iquitos gdzie strasznie chcelismy jechac juz w najblizszych dniach. Jest naprawde zle. Takiej powodzi ludzie w jungli nie widzieli od 20 lat. Poza duzymi podtopieniami i brakiem jedzenia dochodzi problem zagrozenia chorobami. W otaczajacej wodze plywa mnostwo smieci i martwych zwierzat. Jedna rodzina zglosila znalezienie w domu krokodyla. Pomoc jest zsylana przez rzad Peru oraz inne kraje. Na miejscu mozna sie zglosic do pomocy a z oddali przyslac pieniazki. Najwiekszy problem maja rybacy ktorzy stracili domostwa i w przeciwienstwie do farmerow nie maja wyzej polozonych chat. Wiele ludzi zyje w platformach na drzewach.
Zobacz opisy i zdjecia powodzi:
http://neilbrighton.typepad.com/distinct_reflections/2012/04/iquitos-flooding.html

piątek, 20 kwietnia 2012

Dunes riders! - ujeżdżacze wydm

Huacachina to kupa piachu ni stąd ni zowąd i oaza w tejże kupie także ni przypiął ni przyłatał. Może właśnie dlatego to miejsce tak przyciąga. Laguna, palemki i alejki spacerowe, a wokół piach. Nic w sumie tu nie ma do robienia poza wspinaniem się na strome wydmy, podziwianiem widoków, zjeżdżaniem z piaszczystych gór na desce i najważniejsze relaksem w hamaku lub w basenie. Minusem miejsca jest to że jest drogo. Zwłaszcza jeśli chodzi o jedzenie. Udało nam się znaleźć małą przyczepę z kanapkami za 3 Sole zaraz przy drodze wjazdowej do miasta, ale po za tym za menu dnia trzeba zapłacić od 10 Soli.

środa, 18 kwietnia 2012

Z Archiwum X: Nazca

Miasteczko nieciekawe, ale całkiem przyjemne. Żeby zobaczyć słynne linie nawet samolotem wystarczy kilka godzin, dlatego turyści przemykają przez to miejsce jak duchy. My postanowiliśmy jednak zostać na jedną noc by zobaczyć co tu w trawie piszczy. O liniach każdy słyszał: to wielkie malowidła zwierzaków wygrzebane w pustynnym gruncie i wciąż nikt nie wie po co: kalendarze rolnicze; centra ceremonii szamańskich czy lądowiska UFO? Jest tego jeszcze więcej, więc każdy może sobie wybrać swoją teorię. Nasca to niewielka oaza na pustyni ze skromnymi niskimi budyneczkami i zakurzonym centrum. Poza licznymi hotelikami i naganiaczami z agencji miejsce zupełnie nieturystyczne.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Machu Picchu - marząc na jawie


Przybylismy zaraz na otwarcie i wyrzucono nas gdy zamykano. Inaczej nie moglismy. Zaginione miasto Inkow pochlonelo nas na dobre. O mglistych ruinach wie każdy: pojawiają się w marzeniach wielu ludzi, śnią się po nocach, wiszą na liście „rzeczy które muszę zrobić przed śmiercią”. Budzą emocje, jakich się nie zapomina przez całe życie. Są droższe niż jakiekolwiek muzeum w Europie, a wciąż odwiedza je około 3 milionów ludzi rocznie. Najsłynniejszy szlak wiodący do miasta Inków ludzie rezerwują z sześciomiesięcznym wyprzedzeniem. Niektórzy narzekają, ze niewarte są ceny biletu - inni kupują nawet dwa bilety, by cieszyć się miejscem jeszcze następnego dnia. Dzięki temu, że dotarłam tutaj po trzech dniach zmagań z mokrą błotnistą dżunglą i nieustającymi ulewami maszerując jednego dnia nawet osiem godzin mogłam naprawdę docenić niedostępność, piękno i majestatyczność jednych z najwspanialszych ruin świata.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Inka jungle: przez błoto i deszcz do Machu Picchu

Czterodniowa wyprawa na Machu Picchu zamieniła się w niemałe zmagania z dżunglą, deszczem, błotem, zablokowanymi drogami, mokrymi ubraniami, butami i zimnymi prysznicami. Nie ma jednak przygody jeśli wszystko idzie za łatwo. Także nie ma satysfakcji jeśli na drodze do celu nie pojawią się przeszkody, które trzeba pokonać. Cieszę się, że postanowiłam w ten sposób dostać się do Machu Picchu gdyż po trzech dniach zmagań z przeciwnościami losu nie ma lepszej nagrody niż piękna pogoda nad jednymi z najwspanialszych ruin świata.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Inkaskie ruiny, wioski i ludowe tańce

To był jeden z tych dni kiedy człowiek czuje się spełniony, ale nie przytłoczony nadmiarem wrażeń. Ot idealne proporcje pomiędzy trekingiem, obcowaniem z kultura, lenistwem i dobrym jedzeniem. Najpierw parogodzinna przeprawa przez wioski, pola i inkaskie ruiny później wyśmienity obiad, a na koniec wieczór z tańcem ludowym. W sam raz! W końcu wybrałam się na spacer, który planowałam w drodze powrotnej z Pisaq (post Sacred Valley), ale przełożyliśmy go z  powodu złej pogody.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Sacred Valley - Pisaq, inne fortece i inkaskie szlaki

Dotarlismy do zagubionych w gorach wiosek, malowniczych salin i inkaskich labolatoriow rolniczych. Zdobylismy nowych znajomych i smiem twierdzic byla to jedna z moich ulubionych mini wypraw. Polecam!! Po raz kolejny wybieramy się bez przewodnika. Zresztą po co? Transport jest łatwy a okolica zasługuje na nieco więcej uwagi i czasu niż tylko szybki przejazd przez najważniejsze atrakcje archeologiczne i sklepy z wełnianymi pamiątkami szumnie zwanymi wyrobami lokalnymi. Nasz plan jak zwykle to nie tylko zwiedzić Pisaq czy Olantaytambo, ale i poczuć tutejszy klimat: przewędrować drobne leśne ścieżki i inkaskie szlaki wtulone w malownicze wzgórza, spróbować tutejszej chichy z truskawkami i cieszyć się sielanką wioskowego życia.

czwartek, 5 kwietnia 2012

Cusco - w szponach sępów

Od pierwszej sekundy na dworcu byliśmy rozrywani pomiędzy naganiaczami z hosteli a na koniec zostaliśmy świadkami jak sami się prawie pobili z powodu prawa do pierwszeństwa do nas czy coś takiego. Tak czy owak hostel mieliśmy zarezerwowany i szybko stamtąd uciekliśmy. Złapaliśmy taksówkę za 4 Sole i już wspinaliśmy się na jedno z pobliskich centrum wzgórz dzielnicy San Blas. Nasz hostel jest spoko ale bez rewelacji. Za to na ludzi trafiliśmy super. W pokoju mamy parę z Południowej Afryki, która zaczęła właśnie swoją prawie roczną podróż i jednego Afroamerykanina, który angielskiego uczył chyba w każdym egzotycznym miejscu na ziemi.

wtorek, 3 kwietnia 2012

Kanion Colca - zagubieni w tajemniczym ogrodzie


 Tym razem nasza podróż prowadziła od mglistej Arequipy, przez tereny wiecznego śniegu na wysokości 5 tys mnpm, kamieniste pustkowie, egzotyczne ogrody aż do palmowej oazy na dnie jednego z najgłębszych kanionów świata. Oczywiście znów zdecydowaliśmy się na treking bez przewodnika. Ułatwiliśmy sobie tylko sprawę z transportem i zamiast męczyć się z busem publicznym i dojazdem na dworzec o 3 rano wybraliśmy busik turystyczny.