środa, 29 lutego 2012

Wioskowa potańcówka na pustyni

Znowu nam się poszczęściło! Akurat tego dnia - niedziela w wiosce odbywa się zabawa taneczna! My lubimy takie spotkania z kulturą. Wioseczka malutka – paręnaście domków wokół pola i góry. Oświetlenia publicznego nie ma więc ciemno i tylko gwiazdy można podziwiać. Po wyśmienitej kolacji poszliśmy za głosem trąbki i bębnów by dołączyć do szalonej procesji zbierającej mieszkańców po całej wiosce. Za orkiestrą biegli odświętnie ubrani mieszkańcy z gałązkami jakiejś zieleniny. Dynamiczne przedstawienie w kompletnych pustynnych ciemnościach.
Po obiegnięciu paru przecznic wszyscy zapakowaliśmy się do świetlicy na placu głównym, a zaraz po przemówieniu władz wioski  parę osób zaczęło częstować wszystkich domowej roboty alkoholami z metalowych czajniczków. Panie ubrane w odświętne spódnice, białe sweterki i boliwijskie chusty siedziały pod jedną ścianą a panowie racząc się piwkiem pod druga. Ot jak to zawsze na takich zabawach bywa. Tance odbywały się w dwóch rzędach, a po paru piosenkach pary stworzyły korowód na początku leniwy ale z czasem nabierający tempa. Postanowiliśmy dołączyć co przywitane zostało gromkimi brawami lokalnej ludności. I tak staliśmy się dość częstym celem gości z alkoholowymi czajniczkami. Wierzcie, ciężko odmówić kiedy sczerzy się do Was kolorowo odziana i bogato pomarszczona wielka Boliwianka. Hehe co za impreza - poszaleliśmy przy przyśpiewkach lokalnej kapeli popijając lokalny alkohol. Nawet nasz kierowca się nie oszczędzał - ugh.

 Panienki podpierające ścianę:


 Taki typowy czajniczek z domowej roboty alkoholem:
 Wioska (nocleg drugi)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz