Skutki wkroczenia do Ekwadoru przez niepopularne
przejście graniczne w środku dżungli (zobacz link) mogliśmy odczuć także
opuszczając Ekwador. A przynajmniej starając się opuścić bo jak się okazało
wcale do Ekwadoru nie wjechaliśmy czyli nas tam nie ma. Innymi słowy: byliśmy
nielegalnie. Zanim jednak zjawiliśmy się na granicy zatrzymaliśmy się na noc w
Tulcan gdzie z samego rana odwiedziliśmy bardzo ciekawy cmentarz. Kiedy
czytałam w przewodniku o pięknych rzeźbach musiałam nie doczytać gdyż jakie było
moje zdziwienie gdy się okazało że nie chodziło o figury z kamienia a
fantazyjnie podcięte żywopłoty!
Są tam ptaszki, słonie, inkaskie bożki, twarze
a całość tworzy bardzo fantazyjny labirynt. Tak więc grobów strzegą dumne kaczory :) Miasteczko jest całkiem przyjemne.
Za 7$ zatrzymaliśmy się nigdzie indziej jak w Hotelu Royal Plaza. Na kolacje zjedliśmy wyśmienite krewetki nadziane na patyk wraz z warzywami, bananem i kiełbaską i u grillowane. Mniam. Na rogu parque Ayora za jedyne 1,25$ a na śniadanie jako że czekała nas 8 godzinna podróż zamówiliśmy komplet śniadaniowy
to znaczy: ryz z kurczakiem w sosie i sałatki; dwa jajka sadzone; kanapka z
serem; kawa i sok. Kanapkę z serem i jajkiem wzięłam na wynos. Na granicę zajechaliśmy bardzo szybko. Panie przyglądały się naszym paszportom i nie wiedziały co robić, bo według pań w Ekwadorze wcale nas NIE MA! Zapytały gdzie przekraczaliśmy granice i kiedy. No odpowiadam że w la Balsa 28go maja. Szuka
szuka; ja na to że na południe od Vilcabamba. Pani w raz z jakimś panem zaczęły sprawdzać mapę i coś tam sobie potakiwać. Późnej powiedziały że musimy poczekać
bo nie wiedzą co z nami zrobić gdyż już od dawna się nie używa „manualnych pieczątek jakie są u nas w paszporcie a drukowanych z systemu i nas w systemie
niema wiec nie mogą dać nam wyjazdowego stempla. Paranoja, ale czekać musimy. W końcu po pewnym czasie przyszła uradowana i pokazała nam świeżo wydrukowaną w
naszych paszportach pieczątkę wjazdowa na 13go czerwca i tegoż dnia wyjazdową.
No ale teraz mamy dwie pieczątki wjazdowe i jedną wyjazdową to też nie dobrze i tłumaczę pani. Dostaje na to odpowiedz że u nich w systemie jest teraz OK! Ale
u mnie w paszporcie NIE JEST OK! Ja się tam nie znam ale chyba po coś pieczątki
powinny być parzyście inaczej mogłabym sobie nie pieczętować innych wyjazdów na przykład ostatniego wyjazdu z Peru i zdążylibyśmy na tą feralną ciężarówkę
zamiast czekać pięć godzin w środku dżungli. Tym razem musieliśmy poczekać i na
granicy ekwadorskiej bo nikt nie wiedział co z feralną „manualną” pieczątką zrobić. W końcu ktoś coś nam przybił i mam nadzieje że w przyszłości nikt nie będzie się czepiał zamętu w moim paszporcie z powodu tej ekwadorskiej
biurokracji.
Po stronie kolumbijskiej wszystko poszło już sprawnie.
Chwile później byliśmy na dworcu w Ipiales i drugą chwile później wskoczyliśmy
do autobusu do Popayan. Musimy rozpracować jakoś system cen busów i targowanie się bo jest to prawdziwe szaleństwo. Za małego busa dano nam ostatecznie 23 tys
ale zaraz obok stargowaliśmy luksusowy autobus z wifi przekąską i toaletą z 35
tys na 25 tys a na koniec okazało się że z przesiadka w Pasto mogłoby być
jeszcze taniej. Dodatkowo wszystko odbywa się w zupełnie nowym stylu. Dosłownie
jak konkurs piękności: „A bo my mamy taki moodny autobus z wifi”; „a ze mną
pani nie pojedzie? Jestem taki fajny kierowca!” co mówiąc pan poprawił swój kołnierz. Na co inna firma: „ my jedziemy bardzo bezpiecznie” itp Kolumbijski
szał czas zacząć!! BIENVENIDO COLOMBIA!!!
Info:
Nocleg: Tulcan: hotel Royal
Plaza kolo na ul. Sucre kolo parque Ayora utargowaliśmy 7$
od osoby w pokoju z TV;wifi; łazienką.
Transport: Quito-Tulcan: odjazdy co 30 min z dworca
Quitumbe. 5,25$; 5-6 godzin
Tulcan dworzec-centrum: busik za 0,25$; na granice z Columbią: z placu
Isidro Ayora busy: 0,75$; taxi colectivo:
0,85$ co paręnaście minut. Granica-dworzec w Ipiales: busiki: 1500 $COP; taxi
colectivo: 1600 $COP. Dworzec w Ipiales ma częste odjazdy do Cali i Bogoty oba przejeżdżają przez Pasto (2godz; 5 tys) i Popayan (8 godz; od 23 tys)
Wymiana pieniędzy: Liczni uliczni sprzedawcy w Tulcan i na granicy. Na
granicy lepsze stawki: 1850 COP za 1$
Wyżywienie: dwa lokalne małe bary z dobrym jedzeniem od 2$ przy parque
Ayora (ściana od strony cmentarza).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz