Stolicę zwiedzaliśmy wraz z Alejandro i Jego siostrą,
którzy zaprosili nas do siebie przez stronę Couchsurfingu. Dzięki nim mieliśmy
lepszy wgląd w miasto, jego mieszkańców, a także historię Kolumbii. Opowiedzieli
nam jak to było w tych nie najlepszych czasach. Widać było, że to nie był to dla
nich przyjemny temat. Nawet teraz Bogota nie jest bezpiecznym miastem. Po
zmroku lepiej wziąć taksówkę, a do niektórych regionów policja wręcz zabrania
wstępu. Kolumbijski klimat uderzył w nas ze zdwojoną siłą. Z jednej strony zrelaksowane pełne knajpek i
karaibskiej muzyki kolorowe kamienice dzielnicy Candelaria, a z drugiej brudne,
dzikie ulice i podejrzane typy.
Zamieszkaliśmy w apartamentowcu nieco na północ od
centrum. W nowoczesnej części miasta pełnej biurowców. Rodzeństwo mieszka z mamą która była uradowana że mówimy nieco po hiszpańsku i mimo że chcieliśmy jeść na mieście cały czas nalegała że będzie gotować. Było więc bardzo przyjemnie i
smacznie. Na miejsce dotarliśmy busikiem z dworca północnego co jednak nie było rzeczą prostą. Po drodze złapaliśmy kawusie z ulicznych stoisk i biszkopta z
orzechami. Mniam. Po prysznicu i zapoznaniu się z gospodarzami poszliśmy na
zwiedzanie miasta. Na pierwszy dzień standard czyli centrum i trochę muzeów. Poszliśmy na piechotę wiec zwiedziliśmy także północną nowoczesną część.
Architektura jest w wielkim zamęcie. Wieżowce przeplatają się z przesłodkimi małymi budyneczkami lub kościołami. W samym centrum czyli wokół Plaza Bolivar
znajdziemy monumentalne szare budynki i olbrzymią katedrę, a parę ulic dalej można się zgubić pomiędzy kolorowymi drobnymi kamienicami zabytkowej dzielnicy
Candelaria. To moje ulubione miejsce w stolicy. Wygląda zupełnie jak uliczki jakieś małej wioski i dziw bierze że parę ulic dalej znajdują się olbrzymie wieżowce. Zawędrowaliśmy także pod pałac prezydenta gdzie akurat trafiliśmy na zmianę warty, a dalej do muzeum złota i galerii Botero. Polecam obydwa miejsca a
w szczególności galerie znanego Kolumbijskiego malarza gdzie poza jego dziełami można znaleźć obrazy Picassa, Monet, Chagall, Dali, Renoir. Botero wszystko na swoich płótnach
przedstawia pękato grube. Nawet gitara, martwa natura czy drzewa robią wrażenie
jakby pękały w szwach. Przezabawne. Tymczasem muzeum złota zadziwia olbrzymią
kolekcją złotej i brązowej biżuterii sprzed wieków. Drugi dzień spędziliśmy plącząc się po parkach, Caldelarii i wdrapaliśmy się na wzgórze Monserrate. Po
drodze napotkaliśmy mnóstwo policji. Okazało się że nie jest tam bezpiecznie i
nie przepuszczają osób samotnych i niepełnoletnich. Grupka rozwrzeszczanych szczeniaków chciała żebyśmy je wzięli pod opiekę, ale nie chcieliśmy być za nikogo
odpowiedzialni. Na szczyt jest kawałeczek, a na górze całkiem ładna panorama na
miasto i wzgórza po drogiej stronie. Za kościołem znajduje się także szereg barów z lokalnym nietanim jedzeniem. Jakoś nie czuliśmy się zagrożeni. Wszędzie biegały dzieciaki z rodzicami, pary ot taki popołudniowy tłumek. Piątkowy wieczór spędziliśmy na Candelari
wraz ze znajomymi siostry Alejandro. Każdy był ciekawy jak zdołaliśmy zaplanować taką podróż i zebrać pieniądze, bo w Kolumbii nie jest to możliwe.
Pomimo wakacji każdy z nich studiuje dodatkowe kursy albo pracuje. Był to udany wieczór. Candelaria w nocy wygląda bardzo dziko. Wręcz jak Kraków po meczu Wisły z Cracovią. Pełno policji, wrzasków, ludzi pijących na krawężnikach. Podobno to był akurat
spokojny piątek, a my widzieliśmy radiowozy pełne młodzieży. Niezły ten spokojny
weekend. Kiedy wróciliśmy na mieszkanie odebrałam wiadomość od Cassandry którą poznaliśmy w Salento. Wysłaliśmy ją na zwiady do Villa de Leyva i napisała że
miasteczko jest super i zostaje jeszcze dwa dni. Postanowiliśmy do niej dołączyć i następnego dnia z samego rana po ostatnim śniadaniu u przemiłej
rodzinki wyruszyliśmy na ostatnią stacje transMilenio: Portal Norte skąd
złapaliśmy busa do Tunja i dalej do Villa de Leyva. Mieliśmy jechać pierwotnie
do katedry solnej w Zapaquira, ale transport i wstęp to trochę za dużo i z tego co widziałam na zdjęciach nie dorównuje Wieliczce.
Info
Noclegi: dużo hosteli w dzielnicy Candelaria
Transport: po mieście: busy kosztują 1450 COP;
transMilenio (duże autobusy) 1750 COP. Dworzec północny jest około 40 minut
busem od centrum.
Do Zipaquira: transMilenio do Portal norte i dalej bus do
Zipaquira około 2-3 godz.
Wyżywienie: w Candelarii można znaleźć obiady za 6 tys;
pizze za 2-3 tys i inne.
Wstępy: galeria Botero: darmowa; muzeum złota: 3 tys COP
W galerii Botero:
Trochę typowej Portugalskiej sztuki ni stąd ni zowąd:
Muzeum złota:
Monserrate:
I wojskowa kapela :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz