Zgadnijcie ile osób wraz z bagażami może się zmieścić do małej taksówki
typu kombi. Macie chwilę na zastanowienie się, odpowiedź poniżej a tymczasem my wciąż jesteśmy w Peru w
Chachapoyas. Miasteczko zakurzone z ładnym jedynie ryneczkiem ale to nie
konkurs piękności i nam się podoba, bo znów z dala od turystycznego Peru. Jest
surowo, autentycznie i ciekawie. Przyjechaliśmy tu zobaczyć polecane przez
Peruwiańczyków ruiny Kuelap o czym pisałam w poprzednim poście. Nie sądziłam że
wiele więcej jest tu do zobaczenia, a tymczasem okolica obfituje w ruiny,
ciekawe budowle i cuda natury.
Do większości miejsc ciężko się jednak dostać bo
colectivo do mniejszych wiosek jeżdżą tutaj tak sobie. Głównie na zamówienie
albo z samego rana. W samym mieście znajduje się skromne muzeum, które poza
zbiorem ceramiki posiada o dziwo parę mumii z pobliskich ruin. Chachapoyas jest
idealne by się na chwilę zatrzymać. Przyjemne hostele z wifi, market z tanim
jedzeniem i bogata okolica. Panuje tu typowy jedzeniowy rytm. Rano kanapki i
sokopijalnie, nieco później otwierają się cevicherie. Około południa
restauracje zaczynają serwować swoje zestawy, a wieczorem na ulice wychodzą
babuszki z małymi grillami lub stoiskami z kurczakiem i frytkami. Polecam ceviche
na markecie - rewelacja! W informacji turystycznej można dostać wszelkie potrzebne
informacje na temat colectivos do zabytków oraz przeprawie przez granicę.
Dostaliśmy tabelkę w języku angielskim z pełnym opisem dojazdu do Vilcabamby w
Ekwadorze. Czasy odjazdów, przejazdów i ceny - wsio. Zobaczymy później czy zadziała. Okolica przeorana jest
głębokimi kanionami i pomalowana licznymi polami uprawnymi. Gdzieniegdzie
pojawiają się drobne wioseczki. O sielanka. Przyjeżdżają tu głównie turyści z Limy, Cusco i innych części Peru. I są naciągani na turystyczne ceny tak samo jak Europejczycy, więc nie powinniśmy się specjalnie czuć wyróżnieni. Naciągani są nawet bardziej chyba z powodu braku świadomości tego typu biznesu. Dziś wybraliśmy się do zupełnie
nieznanych światu zachodniemu sarkofagów Karajia. Wzięliśmy colectivo spod
marketu do Luya gdzie przesiedliśmy się do colectivo-kombi do Cruzpata. Wraz z
nami do samochodu weszło... policzmy: trzy osoby na siedzeniu pasażera z przodu
(w tym jedno dziecko i dwoje dorosłych), cztery osoby z tyłu (my i dwóch rosłych
panów) i pięć osób w bagażniku co daje 13 osób wraz z kierowcą! Tak się jeździ
w Peru :) Na szczęście większość wysiadła po drodze. Nas wysadzono przy rejestracji turystów i dalej poszliśmy na piechotę
przez kukurydziane pola. Kierowca za dziesięć od osoby zgodził si na nas
poczekać i zawieźć z powrotem do Luya. Po 20 min spaceru dotarliśmy do klifu z
małym wodospadem. Pośród skał schowane było parę sarkofagów które jest jednak
ciężko wypatrzeć bez pomocy lokalnych. Jedynie pięć wielkich posągów rzuca się
w oczy od razu. U stop na skałach poukładane były ludzkie kości. Lokalni
powyciągali je ze skalnych grobów i tak sobie teraz leżą. Trochę makabryczne
miejsce i ktoś mógłby powiedzieć że mało ciekawe, ale na popołudniową wycieczkę
w sam raz. Zwłaszcza że widoki po drodze są malownicze, a kierowca wskazał nam
także inne sarkofagi (a raczej miejsce gdzie powinniśmy je widzieć, bo ja nic
nie widziałam). Wszystko pochowane jest w klifach i na wzgórzach do których
trudno dotrzeć. Dla mnie fajnie było zagłębić się w słabo odwiedzane wioskowe tereny. Dziś się jeszcze lenimy, a jutro zaczynamy przeprawę do Ekwadoru
przez mało popularne przejście i zupełnie nieturystyczne północne pogranicze
Peru.
Info: Nocleg: hospedaje nunurco; ul. Ortiz Arrieta 186; przyjemna
dwójka z wifi: 30Soli.
Sarkofagi Karajia: wstęp-5 Soli; transport: Colectivos do Luya z ul
Liberdad kolo marketu: 5-7 Soli; 50min; Luya-Cruzpata: colectivos: 6 Soli; 40
min jeżdżą do około 3pm jeśli są chętni; Cruzpata-Karajia:20 min spacer
Wyżywienie: polecam ceviche na pięterku marketu centralnego. Menu w
lokalnych restauracjach od 4 Soli; Informacja turystyczna: plaza de Armas; działa wyśmienicie
Chachapoyas:
Jednego wieczoru natrafiliśmy na procesje dzieci z kolorowymi różnokształtnymi lampionami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz