W stolicy politykę czuć na każdym rogu. Tylko ktoś lekceważący otoczenie nie zauważy wręcz kipiącej atmosfery. Policja stoi przy głównym placu w każdej chwili gotowa zamknąć dostęp do rządowych budynków. We wszelkich sprawach przyjeżdżają ludzie z różnych prowincji i zamykają się koczując całymi rodzinami w namiotach przy głównych placach czy ulicach. Strajkują lub zbierają podpisy pod petycjami. Jak nie protesty, to strajki i parady. Co chwila rozbrzmiewa rytmiczny werbel i głośne okrzyki. Jak nie lud, to kolorowa wojskowa parada. Jak nie polityczna sprawa, to religijne obrzędy. Miasto żyje publicznymi zgromadzeniami. Jeden strajk utrudnia nam przedostanie się do Copacabany. Ludzie protestują w El Alto przeciwko rosnącym cenom transportu. Nie przepuszczają autobusów, więc zobaczymy jak to będzie :) Próba generalna jutro o 5 rano. Do Tiwanaku zdecydowaliśmy nie jechać. Według wszelkich opinii miejsce ciekawe tylko dla fascynatów archeologii, a bilet wstępu to 80 B (ponad 10$).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz