czwartek, 29 marca 2012
W gościnie u ludzi jeziora Titicaca
środa, 28 marca 2012
Boliwia praktycznie od Emi
Podczas 29 dni pobytu wydawałam około 19 $US na dzień wliczając trzydniową wycieczkę z San Pedro de Atacama do Uyuni (70 tys CLP)
Język: hiszpański; angielski: tylko w niektórych agencjach turystycznych ale lepiej niż w Argentynie
Internet: jest dość kiepski ale działa i jest prawie wszędzie: 2-4B/godzinę; Wifi jest rzadko i działa jeszcze gorzej
Bankomaty są dostępne w większych miastach bez problemu; nie widziałam w Copacabanie. W większości nie pobierają dodatkowych opłat. Maksymalnie wypłacić można w zależności od bankomatu 800 B (Tupiza) do 2000B i może więcej.
niedziela, 25 marca 2012
Isla del Sol - dwie twarze
O dodarciu do świętego jeziora Inków i Aymara -Titicaca marzyłam od dziecka. Położone jest ponad 3800 mnpm, z jednej strony zwieńczone ośnieżonymi szczytami, a na dodatek jest miejscem narodzenia pierwszych władców Inków oraz stworzenia słońca i księżyca. Wiedziałam że z roku na rok okolica staje się coraz bardziej turystyczna. W końcu tu jestem i muszę stwierdzić że to najbardziej turystyczne miejsce w całej Boliwii. Od ilości kolorowych sweterków, kożuszków, szaliczków kreci się w głowie.
czwartek, 22 marca 2012
La Paz - jako stolica
W stolicy politykę czuć na każdym rogu. Tylko ktoś lekceważący otoczenie nie zauważy wręcz kipiącej atmosfery. Policja stoi przy głównym placu w każdej chwili gotowa zamknąć dostęp do rządowych budynków. We wszelkich sprawach przyjeżdżają ludzie z różnych prowincji i zamykają się koczując całymi rodzinami w namiotach przy głównych placach czy ulicach. Strajkują lub zbierają podpisy pod petycjami. Jak nie protesty, to strajki i parady. Co chwila rozbrzmiewa rytmiczny werbel i głośne okrzyki. Jak nie lud, to kolorowa wojskowa parada. Jak nie polityczna sprawa, to religijne obrzędy. Miasto żyje publicznymi zgromadzeniami. Jeden strajk utrudnia nam przedostanie się do Copacabany. Ludzie protestują w El Alto przeciwko rosnącym cenom transportu. Nie przepuszczają autobusów, więc zobaczymy jak to będzie :) Próba generalna jutro o 5 rano. Do Tiwanaku zdecydowaliśmy nie jechać. Według wszelkich opinii miejsce ciekawe tylko dla fascynatów archeologii, a bilet wstępu to 80 B (ponad 10$).
Czarna Boliwia i królestwo lenistwa
Tym razem uciekając przed chłodem i tłokiem La Paz zagłębiliśmy się w subtropikalną dżunglę Yungas by dotrzeć do wtopionej w zielone wzgórza wioski Coroico. Tam zostaliśmy przymuszeni do lenistwa i „nic nie robienia” albo do ogólnowioskowej alkoholizacji. W przerwie miedzy sjestą a fiestą pochłonęło nas odkrywanie zapomnianej przez świat i pomijanej przez boliwijski rząd społeczności Afro-Boliwijczyków. W sam raz jak dla nas:)
poniedziałek, 19 marca 2012
La Paz - miasto czarownic i marketów
piątek, 16 marca 2012
Przez bezdroża Boliwii bez mapy
poniedziałek, 12 marca 2012
Tarabuco - spotkań z kulturą ciąg dalszy
Wioska słynie z niedzielnego marketu. Strasznie o nim głośno w każdej agencji i przewodniku a tu market jak market – nic specjalnego. Spodziewałam się czegoś więcej. W sumie wszystkiego więcej. Więcej tkanin, więcej ludowych strojów, więcej kolorów, więcej taniego lokalnego żarcia, nawet więcej turystów. Tak czy owak wyprawa za miasto zawsze się przyda. A kontaktu z kulturą nigdy za wiele. Pojechaliśmy transportem publicznym. Zaraz po śniadaniu czyli sałatce owocowej na markecie central wsiedliśmy w mikro linii C który zawiózł nas na przystanek busów do Tarabuco.
niedziela, 11 marca 2012
Czas się odchamić: boliwijski teatr! - Sucre (3)
Ballet Folklorico de La Paz dziś dawał popis w Sucre. Co za szczęście! - kolejna okazja na spotkanie z Boliwijską Kulturą. Taniec, muzyka i bilecik tylko 20 B więc grosze, a na dodatek możemy zwiedzić Teatro Gran Mariscal od środka. Przedstawienie było typowo południowo-amerykańskie: żywiołowe, kolorowe, po prostu rewelacyjne. Gdyby jednak popatrzeć od strony technicznej to tak kiepskiego oświetlenia i nagłośnienia nawet w Limanowej nie widziałam chyba od czasów dzieciństwa. Widać tak to robią w Boliwii :)
sobota, 10 marca 2012
Yotala - wyprawa w poszukiwaniu pijalni chichy
Co za dzień! Pojechaliśmy w nieznane, wchodziliśmy w tajemnicze wąskie uliczki, piliśmy chichę, uczyliśmy się języka Quechua, wspinaliśmy się pomiędzy kaktusami na malownicze wzgórza i wszystko po to by być jeszcze bliżej boliwijskiej kultury i jeszcze bardziej cieszyć się podróżowaniem. Bo my lubimy kosztować i odkrywać. Sucre to fajne miasto tylko warto się z niego czasem wyrwać, po drugie życie w wioskach jest bardziej autentyczne. Po trzecie chcieliśmy spróbować tego sławetnego napoju alkoholowego z przeżutej i sfermentowanej kukurydzy :)
Więc o co chodzi z tym Sucre (2)
Sucre to idealne miejsce by zostać na dłużej, nie tylko by odpocząć ale spędzać ciekawie czas pomiędzy wycieczkami w okolicę, obżarstwem i szalonymi zakupami na trzech marketach, lekcjami hiszpańskiego, salsy oraz by odbyć tak obecnie modny - wolontariat w sierocińcu. Jest naprawdę co robić. Samo miasto jest dość ciekawe i przyjemne choć w godzinach porannych i wieczornych strasznie tłoczne. Żyje się tutaj według typowego południowoamerykańskiego zegarka czyli ze sjestą od około 12 do 15 gdy prawie wszytko jest zamknięte i ulice pustoszeją.
środa, 7 marca 2012
Recoleta i igranie z ogniem na markecie - Sucre (1)
Przyjechaliśmy, zobaczyliśmy i tak już zostaliśmy. Zresztą tak było w planach. Lenimy się już tutaj parę dni i wciąż odkrywamy nowe ciekawe miejsca. Oczywiście najważniejsze dla udanego odpoczynku to dobre jedzonko i miejsce na udany relaks. Pierwsze znaleźliśmy na markecie centralnym drugie na wzgórzu przy muzeum Recoleta. Milutki hotelik mamy zaraz przy markecie czyli tylko parę kroków by znaleźć się w centrum wydarzeń miasta. Market jest olbrzymi i mój ulubiony w całej podróży.
niedziela, 4 marca 2012
Potosi - najwyżej położone miasto na świecie
Potosi jest położone na 4070mnpm i w sumie ciężko znaleźć płaski kawałek terenu w mieście gdyż jest rozlane po wzgórzach i zwiedzanie łączy się z nieustannym wchodzeniem w górę i schodzeniem w dół. Dobrze że już w miarę przyzwyczailiśmy się do wysokości podczas ostatnich wojaży przez północne Andy. Centrum jest dość przyjemne z kolorowymi zabudowaniami i wąskimi uliczkami, ale jednak dużo za tłoczne. Ciężko przejść przez ulicę gdyż samochody jadą jeden za drugim.
Kopalnia w Potosi - pośród górników diabła
W Potosi wydarzenia nabrały dziwnego tempa i ni stąd ni zowąd znaleźliśmy się przy kamiennym posągu bożka El Tio gdzieś głęboko w kopalni popijając z górnikami wysokoprocentowy alkohol z plastikowej buteleczki. A miał to być spokojny dzień na relaks po nocnym autobusie. Tymczasem zaraz po dostaniu się do centrum i znalezieniu hostelu z miejsca o 8 rano zostaje nam na twarz rzuconą ofertą wycieczki do tutejszej kopalni. Szybko szybko bo piątek! no tak!
czwartek, 1 marca 2012
Tupiza - na dzikim boliwijskim południu
Subskrybuj:
Posty (Atom)