Powiedziano nam że na Chiloe festiwale są co chwila, a jak nie ma festiwalu to się świętuje że święta nie ma. Sprawdziliśmy to: PRAWDA. Podczas naszego pobytu co chwila informowano nas o jakimś festynie jak nie w tym to w następnym mieście. Wybraliśmy jeden, bo akurat po drodze na malutkiej wyspie Quinchao gdzie i tak chcieliśmy pojechać. Po drodze zwiedziliśmy Dalcahue. Kolejne kolorowe portowe miasteczko, które dodatkowo szczyci się największym targiem lokalnych wyrobów na wyspie. Czyli sweterki sweterki sweterki...
Obok targowiska stołówka z wyśmienitymi lokalnym jedzeniem
jednak z nieco zawyżonymi cenami. W Achao trafiliśmy akurat na otwarcie festiwalu ziemniaka; potocznie zwane świętem jedzenia. Jeszcze zanim dojechaliśmy, każdy w busie nam opowiedział o tym co możemy tam zjeść i zobaczyć - oczywiście po hiszpańsku. Święto lokalne więc sam wspaniały folklor bez turystycznej obłudy. Na parunastu stoiskach wałkowano, lepiono, pichcono, smażono, grillowano... ach cuda! Nie wiedziałam, że tyle smakołyków można zrobić z ziemniaka! Cóż coś trzeba wymyślić jeśli w Chile jest ponad 270 
odmian ziemniaków! Kosztowaliśmy, obżeraliśmy się... mniam. Poza ziemniakami były także inne lokalne wyroby i pokazy chilijskich zespołów pieśni i tańca. Zabawa na całego: machamy chusteczką i przytupujemy bucikiem. Na koniec po długim oczekiwaniu próbujemy słynnego Curanto en hoyo. Mieliśmy zaszczyt uczestniczyć w przygotowaniu tego dania w sposób tradycyjny. W dole na rozgrzanych kamieniach pod przykryciem z liści dusiły się małże, różne rodzaje mięsiwa, placki ziemniaczane z nadzieniem mięsnym i bob. Obecnie w większości miejsc potrawę przygotowuje się w garnku (cena ok 3 tys). Ech, fiesta fiesta!! W Achao znajduje się także najstarszy kościół na wyspie, a w nim skromne muzeum. W następny weekend jest święto piwa, ale tygodnia czekać nie będziemy.
Przygotowanie Curanto en Hoyo:
Grilowanie miazdzonych ziemniakow na placki
Obok targowiska stołówka z wyśmienitymi lokalnym jedzeniem
jednak z nieco zawyżonymi cenami. W Achao trafiliśmy akurat na otwarcie festiwalu ziemniaka; potocznie zwane świętem jedzenia. Jeszcze zanim dojechaliśmy, każdy w busie nam opowiedział o tym co możemy tam zjeść i zobaczyć - oczywiście po hiszpańsku. Święto lokalne więc sam wspaniały folklor bez turystycznej obłudy. Na parunastu stoiskach wałkowano, lepiono, pichcono, smażono, grillowano... ach cuda! Nie wiedziałam, że tyle smakołyków można zrobić z ziemniaka! Cóż coś trzeba wymyślić jeśli w Chile jest ponad 270 
odmian ziemniaków! Kosztowaliśmy, obżeraliśmy się... mniam. Poza ziemniakami były także inne lokalne wyroby i pokazy chilijskich zespołów pieśni i tańca. Zabawa na całego: machamy chusteczką i przytupujemy bucikiem. Na koniec po długim oczekiwaniu próbujemy słynnego Curanto en hoyo. Mieliśmy zaszczyt uczestniczyć w przygotowaniu tego dania w sposób tradycyjny. W dole na rozgrzanych kamieniach pod przykryciem z liści dusiły się małże, różne rodzaje mięsiwa, placki ziemniaczane z nadzieniem mięsnym i bob. Obecnie w większości miejsc potrawę przygotowuje się w garnku (cena ok 3 tys). Ech, fiesta fiesta!! W Achao znajduje się także najstarszy kościół na wyspie, a w nim skromne muzeum. W następny weekend jest święto piwa, ale tygodnia czekać nie będziemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz