środa, 30 stycznia 2013

Happy Invasion Day?


Dzień Australii (Australia Day): z Wikipedii: „święto państwowe Australii obchodzone 26 stycznia upamiętniające założenie przez kapitana Arthura Phillipa pierwszej stałej osady w Australii – kolonii karnej przy Port Jackson dzisiejsze Sydney” Już samo to stwierdzenie powinno uświadamiać że to święto nie ma zbyt szczytnej historii. Tymczasem w mediach i na większości blogów pojawia się jako radosny, beztroski dzień grillowania, wolny od pracy dla większości Australijczyków. Wszyscy machają australijską flagą, malują australijskie symbole na swoich twarzach, smażą australijskie kiełbaski i imprezują. Radość i zabawa. Czy tak jest naprawdę?  Ta data związana jest z konfliktem na wielu płaszczyznach tego multinarodowego i multikulturowego kraju.
Nieliczne tylko media które poruszają problem krytycyzmu związanego ze świętowaniem pierwszego osadnictwa na ziemi Australijskiej twierdzą że jest to sytuacja wywołana przez ludność Aborygeńską. Zrzucając jakby całą odpowiedzialność rozruchów „Dnia Inwazji” na problemy związane ze rdzenną ludnością. W Melbourne protestacje były na jednej z głównych ulic Fitzroy w odzewie przeciwko oficjalnej wesołej paradzie Dnia Australii na głównej ulicy centrum miasta. Nie wiem czy ja bym się cieszyła ze świętowania początków zniszczenia czyjeś kultury i cywilizacji. Słyszałam także ostre głosy pytające: Czy czułabyś się ok jeśliby Niemcy świętowali początek II Wojny Światowej? Zostawmy jednak te dyskusje .
Teraz krótko o oficjalnych obchodach: Parada składała się z delegacji różnych kółek, organizacji itp jak lekarze, policja, kółko szachowe, ludzie kochający psy itp i mimo że w oficjalnym opisie parady o tym nie wyczytałam pojawiły się także reprezentanci kultury chińskiej, malezyjskiej, greckiej, a na szarym końcu znalazłam nawet reprezentacje Ukraińską. Widownia była raczej marna. Więcej ludzi było na paradzie świętującej Melbourne Cap Finale. W końcu dla większości ludzi to tylko wolny dzień od pracy i oficjalny dzień na grillowanie. Kolejna okazja do radochy i imprezy. Musze się przyznać że osobiście też poszłam na grilla jak to wszyscy Australijczycy robią i tyle. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz