poniedziałek, 15 lipca 2019

Pushkar - tam gdzie zaczyna się kochać Indie

Mawia się że Indie można albo pokochać albo znienawidzić. Po pierwszych dniach w zatłoczonej stolicy i moim zdaniem przereklamowanym Taj Mahal zastanawialiśmy sie czy Indie można pokochać. Gdzie jest ich magia? Umysły i serca mamy otwarte, wiec pełni energii pomimo męczącej wyprawy do Agry wstaliśmy na pociąg do Rajastanu. Czekała nas kolejna przygoda. Każde miejsce, które później odwiedziliśmy w Indiach było szczególne. Miało swój wlasny niepowtarzalny charakter. Każde z tych miejsc wnosiło w naszą podróż nową nauke, pokazywało zupełnie inny hinduski świat. Swoją opowieść zaczne od Pushkaru, małego miasteczka w Rajastanie.
Pushkar połozony był nad świetym jeziorem. Póżniej zaczęłam miec wrażenie że chyba prawie każde miasteczko położne jest nad świetym jeziorem, świętą rzeka, na swiętej górze itp. Często świety element towarzyszył hinduskim lokalizacjom. Jezioro Pushkar otaczały malownicze ghaty. Miejsca gdzie ludzie mogli dokonywac oczyszczenia z grzechów. W okolice Ghat można było wejść na boso i według lokalnej tradycji wtęp dla białych turystów tylko po ceremoni. Wiedzieliśmy że chodzi tu głównie o możliwosć naciągnięcia turystów ale nasza ciekawość i wiara że się “nie damy “ wygrała nad rozsadkiem O tym jednak póżniej. Ghaty i modlacych sie ludzi można było podziwiac z tarasów otaczającyh je budynków gdzie mieściły sie restauracje i bary. Od strony miasteczka znajdziemy wiele miejsc które reklamują się najlepszym widokiem na Ghaty. Na prawde warto. Po przyjeżdze ulokowaliśmy się w przepięknym hoteliku Everest o nieco buddyjsko nepalskim charakterze. Na posiłki chodziliśmy do knajpek z widokiem na jezioro. Polecam takżę spróbowac tych pomniejszych miejsc zaraz przy głównym deptaku. Pomiedzy kolorowymi straganami pełnymi hinduskich pamiatek miesciły się małe herbaciarnie i sokobary gdzie można sobie przysiąśc jeśli chcemy poczuć ten miejscowy harmider i zagadać z lokalnymi, którzy siadają zaraz przy nas na małych drewnianych i plastikowych krzesełkach prawie na środku zatłoczonej ulicy. KOlejną atrakcja kulinarna jest stoisko z najleprzymi jakie jadłam falafelami. Znajdziecie je bez problemu. Naganiacze szukając klientów wsuną Wam próbke ich wyrobów prawie do ust. W związku z tym ze jest to miejsce święte nie znajdziemy w menu mięsa, ani jajek. O dziwo menu nadal pozostaje bardzo bogate. O braku jajek zorientowalismy się po braku omletów. W miasteczku odwiedziliśmy świątynie Brahmy -jedną z niewielu światyń w Indiach czczących to bóstwo. Była to dośc przytłaczajaca tłumem przygoda. Nastepnie poddaliśmy sie ceremoni wyłudzania datków. PRoces przebiegał bardzo sprawnie. Po tym jak podeszliśmy do bramy w kierunku jeziora i ściagnęliśmy obówie pan podał nam kolorowe miseczki z kwiatami za darmoche zaraz potem zjawił sie hindus w białej szacie i wieńcu który zaczął nam rzetelnie tłumaczyć jak mamy te kwiaty do wody wrzucić żeby to miało sens i żeby nikogo nie obrazić. Nastepnie poprowadził nas na schody schodzące do tafli jeziora. W między czasie pojawili sie kolejni panowie w białych szatach porywający kolejne osoby z naszej grupki twierdząc że chetnie wytłumacza co i jak i pokarzą ceremonie. W szaleństwie nakładania wieńców, kreślenia kropek na czole i wypowiadaniu dziwnej mantry panowie w bieli sprawnie nas rozłączyli. Nim się obejrzałam byłam już sama. NO i teraz sie zaczęło. Kazano mi dmawiać mantre za rodzine, przyszłego męża, dzieci , prace itp a nastepnie jeśi chcę by moja mantra była szczera i dla dobra moich bliskich i mojej przyszłości musze zostawić datek do kasy Ghaty która tymi datkami wspiera lokalne biedne rodziny. (brzmiało to wręcz jakby bez datków zyczyła mojej rodzinie źle )Dokładnie mi wyliczono że za dobro mojej rodziny powinnam zapłacić za tydzień godnego życia lokalnej rodziny a cena na utrzymanie na dzień to bodajrze 300Rp Wiec powinam zapłaczić około 2000 tyś Rp (100zł) Pan w bieli pokazal że kolega właśnie wpłaca pieniądze i jest szczodry więć liczy na szczodrość odemnie. POnownie zaznaczając dla dobra mojej rodziny, pracy i znalezienie męża. Ostatecznie uznałam, to całe przedstawienie z rysowaniem kropek na czole, wiązaniem czerwonych sznureczków rzucaniem kolorowego proszku na wode warte 10 zł. BO żadna biedna rodzina nie jest wspierana z kasy Ghaty o czym nas informowano wcześniej. Było zabawnie, choć cała ta farsa żeby wyciagnąc pieniądze zacmiła dla mnie mistycznosć tej ceremoni. Nawet jakbym chciała w to wierzyć, . Agresywna wręcz manipulacja odrzucała mnie od osoby pana w bieli. MOże odezwą się głosy że jestem niewdzięczna, brak mi zrozumienia lokalnej kultury. Powinniście jednak pamiętać, żę wyłudzanie pieniędzy za czynnośći pseudomistyczne to typowe dla Indi (tajże wybiórczo dla innych państw Azji). Po ulicy biega setka ludzi chcących narysowac nam kropke na czole (często robiac to na siłe) po czym rzadają 100, 100 czy 500Rp zaleznie od bezszczelnośći wyłudzacza. Oczywiśie, każdy może sie poddac takiej ceremoni z ciekawośći bo nawet warto spróbować tylko pamietajcie by zachowac zdrowy rozsadek! NIektórzy specjalści potrafia wyłudzić nawet 100, 200 i wiecej złotych na poczet swiętej ceremoni stawiania kropki na czole. I tutaj jest powód dla którego nas rozłączono. Wiedzieli że bedą ludzie, których nie da się naciągnąć (ktoś moze powiedzieć skąpi) ale i będą ludzie , których można omamić na grubsze pieniadze i łatwiej będzie jeśli nas rozdzielą. Tak dwie bardziej szczodre osoby z naszej grupy słono zapłaciły za swoich przyszłych meżów czy powodzenie w pracy. Wszyscy przygode uznaliśmy za zabawna pouczającą ale czy mistyczną....hm. Glębszym przezyciem od malowania kropek na czole był dla mnie spacer boso po Ghatach w ciszy i kontemplacja otoczenia, mądlacych sie i przemywajacych swoje ciała ludzi w kolorowych szatach. Na zachód słońca powędrowaliśmy do świątyni Sivitri położonej za miastem na wzgórzu, na które prowadziły długie schody. Po drodze napotkaliśmy żebrzące dzieci, kobiety, kaleki. Na szczęście im wyżej, na schodach pozostawali tylko odświętnie ubrani hinduscy pielgrzymi. Od pieknych odświetnych sari nie mozna było oderwac wzroku. Początkowo wstydzliśmy się je fotorafowac, pózniej okazło się że oni sa jeszcze bardziej skorzy do fotografowania nas niż my ich. Kończyło sie na handlu wyniennym :) Na samej górze spędzilismy troche czasu w kontemplacj i ciszy gdyż widoki były cudowne. Zachodzące słońce ma magiczne właściwoci, a zachodzace nad Indiami nabiera jeszcze dodakowego mistycznego waoru. Sprowadzając Was z tych uniesień na ziemie, nasz pobyt w Pushkarze zakończyliśmy wielkimi zakupami. Był to jeden z pierwszych przystanków na naszej drodze ale zakupiliśmy tu większośc pamiątek. Myśle że był to jeden z przyjemniejszych pod wzgędem czystośći, dostępnosći, jakośći i cen market. Nawet sprzedawcy nie byli bardzo męczacy przez co zakupy robiło się bardzo przyjemnie. Nastepnego dnia rano z przykrościa żegnalismy cudowny Pushkar, pełen wielu chwil zadumy ale wiedzieliśmy, że nastepne magiczne miejsca do odkrycia są jeszcze przed nami .

Informacje praktyczne:
Transport:
Pociąg Delhi-Ajmer: 6-7 godzin od godz 9.20
Bus do Puskar z Ajmer 800rp za 8 os - ok 30 min; Małe auta 400rp / 4 osoby. Auta znajdziemy na dworcu kolejowym. POwrotne taxi zamówiliśmy w hotelu za podobną cenę. Przypominam wszędzie się trzeba targować. Także jak zamawiamy taxi z hotelu. Inaczej zapłacimy nawet do 2 x więcej. 

Nocleg:
Everest 630rupi / za 2 os pokój w przyjemnym nieco nepalskim charakterze. Miła obsługa, dobra kuchnia, taras bardzo przyjemny ale bez widoku na jezioro. Pare kroków od głównego deptaka.

Wyżywienie: 
Liczne restauracje i bary w okolicy głównego deptaka. Ceny bardzo przystępne. Tylko kuchnia wegetariańska i wegańska w całym miasteczku. Piwo w miejscach nielicznych (trzeba o nie zapytać bo w menu nie ma)  pite spod stołu by nieurazić innych gości.





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz