wtorek, 30 lipca 2013

Pożegnanie pierwsze- Melbourne

Ciężko było opuszczać Melbourne po ponad ośmiu miesiącach. Mimo że nie wszystko podczas tego pobytu było piękne i łatwe w Autobusie do Sydney płakałam jak dziecko. Dziwnie ruszyć ponownie w podróż, kiedy w miejsce się wrosło głębokimi korzeniami. A sama podróż wynikła zupełnie z przypadku. Pod koniec pobytu życie nabrało tempa I nastąpił dziwny obrót wydarzeń. Pomijając jednak sytuacje nieprzyjemne, które postawiły mnie na skraju załamania nerwowego ( w końcu bliscy Australijczycy obrabowali mnie z grubej kasy) przejdźmy to tych ciekawszych i lekkich.
W ostatnim miesiącu pobytu zamieszkałam w okolicach Collingwood . Zagłębiłam się z moimi nowymi przyjaciółmi w środowisko studentów, artystów i młodych ludzi na Working Holiday Visa. Młode aktywne i ambitne towarzystwo odświeżyło mi spojrzenie na podróżowanie i na życie. Nagle uświadomiłam sobie, że jestem w Australii która jest pół świata od Polski, a to pół-świata przygód, wspaniałych miejsc i ciekawych ludzi. Gotowość do podróży dojrzewała we mnie jednak powoli tamowana przez melancholie pozostawienia przyjaciół i ulubionych miejsc. Poznałam tu wspaniałych ludzi którzy sprawili że czułam się tu jak w domu. W mieszkaniu zawsze się coś działo. Artystyczne wyczyny na ścianie, płótnie czy stole mikserskim należały do codzienności.. Wiedząc, że rozdział związany z Melbourne czas zamknąć odwiedzałam wszystkie swoje ulubione miejsca i przyjaciół. Oczywiście nie obyło się bez odwiedzenia po raz kolejny ulubionych restauracji. Melbournskiego jedzenia będzie mi najbardziej brakowało. Ostatniego dnia zjadłam chyba 10 wielkich rolek sushi!!! Jadłam aż nie miałam więcej miejsca w żołądku. Dopóki nie zrobiło się mokro szalałam na rowerze. Moje ulubione trasy to oczywiście wzdłuż zatoki albo w jedną albo w drugą stronę-rewelacja. Zaczęłam planować kolejną podróż ostatecznie nie zaplanowałam nic poza szybkim zwiedzeniem paru dodatkowych punktów w Australii. Kolejne dni po opuszczeniu Melbourne zmieniły jednak wszystko i doszłam do wniosku że planować już nie będę. Ha-ha. Jeśli będziecie śledzić kolejne wpisy zobaczycie że nowa podróż stała się bardziej prywatną odyseją. Jeszcze dobitniej postawiłam na kontakt z ludźmi i pogoń za przygodą wsiadając do taksówek z nieznajomymi i przesiadując w miejscach w których pozornie nic nie ma. Dodatkowo podróżowanie samej otworzyło mi oczy na nowe relacje miedzy mną a otoczeniem. No to teraz idę zobaczyć gdzie wczoraj poznani ludzie zabrali mój plecak. Będę mieszkać przez najbliższe dni za darmo w barze przy cichej surfejskiej plaży na Bali. A tak ja już na Bali. A Melbourne opuściłam 14-tego maja. Eh jak ten czas leci! Nie podróżowałam jednak dużo. Utknęłam w Cairns... o wszystkim powoli :)

Trochę wspomnień:
 świąteczne dekoracje:
multikulturowość

 spotkania w St Kilda na plaży i pikniki
Najlepsze na świecie pierożki
 Wigilia z potraw włoskich i wietnamskich u znajomych w restauracji
 Sushi!!!!!!!
 A czemu nie
 Światła chinatown
 Tego widoku nigdy dość

 Widok na miasto z St Kilda

 A to można zobaczyć i dotknąć po drodze na Fillip island

 Dandenong Rangers
 wystawa rzeźb piaskowych we Frankston
 Relaks przy plaży

 sztuka aborygenów
 wycieczki rowerowe z wężami
 Wycieczki w stronę Great Ocean Road

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz