poniedziałek, 30 lipca 2012

W Błotnym Wulkanie

Doświadczenie jedno w swoim rodzaju. Należy do tych wycieczek które mało warte są swojej ceny, ale jakby się ich nie odbyło to by człowiek zawsze zastanawiał się: a jak to się pływa w wulkanie? A więc wybraliśmy się i otóż nie pływa się ale unosi się. W gęstej mazi czuliśmy się jak w stanie nieważkości. Wystarczy, że ktoś delikatnie traci i się obracamy. Trzeba przyznać że paskudna maż jest na prawdę paskudna. Mogłabym kłócić się z tym leczniczym zastosowaniem, a poruszyłabym jednak kwestie higieny kiedy cały tłum moczy się w tym samym świństwie. Tak czy owak było wesoło. Nieważkość, obrzucanie się mazią, trącanie dla stracenia równowagi i oskarżanie się nawzajem za puszczanie baków gdy wulkan bulgotał wypuszczając swoje śmierdzące siarką gazy. Przygoda dość krótka, ale doświadczenie zostaje na zawsze.
Wybraliśmy się z wycieczką zakupioną w hostelu na przeciwko naszego hotelu Espaniola. Zapewne transportem publicznym byłoby taniej ale zajęłoby to dużo czasu. Godzina na dworzec i dwie godziny do wulkanu. Z agencja wszystko było szybko i sprawnie a bus klimatyzowany. Na dodatek w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na plaży pół godziny od Cartageny. 
Wulkan na miejscu przedstawił nam się jako szpiczasty błotnisty stożek. Wokoło sale do przebrania się i stoiska z jedzeniem. Każda pomoc lokalnego w tym miejscu kosztuje. Będąc upaćkanym po czubek głowy jest aż trudno o pomoc nie poprosić, ale nam się jakoś udało. Innym jednak nie. Potrzymanie aparatu i robienie zdjęć, masaż w błocie, pomoc w opłukaniu się. Wszystko ma swoja stawkę. Z czubku stożka mieliśmy widok na okolice i pobliską zatokę. Do bajora wprowadzono nas i ściskano jak śledzie w beczce eeh. Zabawnie było czuć się jak piłka na wodzie. W górę i w dół odbijaliśmy się w naszym nieważkim stanie. Spłukanie z siebie całego błota to kolejna zabawa. Oczywiście żadnych pryszniców. Zaprowadzono nas nad rzekę i tyle. Woda była aż czarna a częste używane do zmywania błota miejsce pokryło się przy dnie grubą warstwą mazi.
Dokładnie obmyliśmy się dopiero jednak na plaży na którą nas później zawieziono. Część grupy miała tutaj obiad, a my wskoczyliśmy w fale. Miejsce było całkiem przyjemne. Woda jednak już nie tak czysta jak w okolicach  Tagangii. Wokoło rozstawione były małe szałasy, które dawały cień kolumbijskim rodzinom. To już jeden z ostatnich dni podróżowania wiec ze smutkiem rzucam ostatnie spojrzenie na morze i jedno z ostatnich na otaczających mnie ludzi.
Info:
Wycieczka do błotnego wulkanu i na lokalną plaże: 30 tys z hostelów na media luna; transportem publicznym nieco taniej ale trzeba godzinę jechać na dworzec i później dwie godziny do wioski pod wulkanem. Kąpiel w wulkanie (zawarta w cenie wycieczki): 8 tys COP. Uwaga!: za wszelkie usługi na miejscu pobierane są ustalone opłaty: potrzymanie aparatu i fotografowanie; masaż; pomoc z myciem-każde 2-3 tys ekstra
Obiad na plaży: 20 tys.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz