Z samego rana łapiemy autobus do Bago. Tu czekamy na transport do Kalaw. Znów mamy przyjemność zakosztować tutejszych zwyczajów. Już pomijając fakt, że w restauracji obsługuje nas czterech panów gotowych do spełnienia każdego naszego życzenia to jeszcze jeden zaczyna nas wachlować ot bo nie ma wiatraka :) Po około 14 godzinach w nocnym busie jesteśmy na miejscu około 6 rano trzęsąc się z zimna.
Temperatury tutaj o wiele niższe niż te do których się przyzwyczailiśmy. Dłuższą chwilę zajęło nam znalezienie hotelu gdyż większość była zapełniona pielgrzymami z powodu wizyty jakiegoś ważnegoponiedziałek, 17 października 2011
Kalaw - w labiryncie złotych posągów Buddy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz