Huacachina to kupa
piachu ni stąd ni zowąd i oaza w tejże kupie także ni przypiął ni przyłatał. Może
właśnie dlatego to miejsce tak przyciąga. Laguna, palemki i alejki spacerowe, a
wokół piach. Nic w sumie tu nie ma do robienia poza wspinaniem się na strome
wydmy, podziwianiem widoków, zjeżdżaniem z piaszczystych gór na desce i
najważniejsze relaksem w hamaku lub w basenie. Minusem miejsca jest to że jest
drogo. Zwłaszcza jeśli chodzi o jedzenie. Udało nam się znaleźć małą przyczepę
z kanapkami za 3 Sole zaraz przy drodze wjazdowej do miasta, ale po za tym za
menu dnia trzeba zapłacić od 10 Soli.
Zapomniałam napisać, że już od Nazca mamy zmianę klimatu: jest upał! Znaleźliśmy wiec
sobie hotelik z basenem i tak się
chłodziliśmy. Późnym popołudniem wypożyczyliśmy deski od pani w sklepiku za 5
Soli, bo nie chcieliśmy płacić za całą wycieczkę: 40 S. Pani profesjonalnie
nasmarowała deski świeczką i na drogę dała nam jeszcze po kawałeczku.
Oczywiście wdrapaliśmy się na najwyższą wydmę w okolicy (tacy głupi już jesteśmy).
Droga wcale nie była łatwa. Te wydmy są strasznie strome i co postawiłam krok, o
pół tego kroku zjeżdżałam z piaskiem w dół. Z góry roztaczał się przykurzony
widok na oazę i Ice w oddali. Całkiem całkiem przyjemna ta kupa piachu. Ze
zjeżdżaniem mieliśmy niezły
ubaw, a że nawet w snowboardingu nie mam
doświadczenia wyglądało to dość pokracznie. Głównie zjeżdżałam na pupie, znaczy pupą na desce :) Chociaż
piasek jest o wiele przyjemniejszy w lądowaniu niż twardy śnieg, to jednak śnieg
stopnieje, a piasek zostaje wszędzie: na rekach, ubraniach, we włosach na
twarzy.. pluj pltyfuj... Po zachodzie zjechaliśmy prosto do miasteczka prawie
wjeżdżając w hotelowy basen i poszliśmy na orzeźwiające piwko. To była mila
niespodzianka! Piwko 660ml w knajpie tylko 5 Soli. Pan gospodarz rozgadał się
trochę o piwnym biznesie, a jak dokończyliśmy piwko, poszliśmy się dalej
relaksować w ciemną noc.
Kolejnego dnia pomimo wygodnego hamaka postanowiliśmy ruszyć
dalej: tutaj jest za drogo. Pan
taksówkarz zawiózł nas na najtańszy dworzec w Ica czyli Flores. Tutaj każda
agencja ma swój mały terminal. Wszystkie położone są na szczęście na tej samej
ulicy. Zakupiliśmy bilet do Limy za 20
Soli. Autobusy odjeżdżają co 15 minut. Po drodze mijamy Pisco z Parkiem
Narodowym Paracas i wyspy pełne wodnych zwierzaków. Zdecydowaliśmy tam nie
jechać, gdyż naoglądaliśmy się już w Patagonii. Przed odjazdem załadowaliśmy
kieszenie wyśmienitymi kanapkami za 1 lub 1,50 Sola, które można kupić w barach
idąc od dworca w stronę wielkiego kościoła. Rewelacja! Tego dnia na
lunch kanapka z
pieczenią i plackiem ziemniaczanym.
Info:
Transport: z Ica Taxi: 5 Soles; Ica-Lima: busy Flores co 15 minut; 20 Soli; tak samo częste połączenia do Pisco. Co około 30 minut bus do Nazca: 10 Soli
Nocleg: Hostel casa Rocha zaraz przy wjeździe do wioski po prawej: 20/os w pokoju 2 os z prywatna łazienką
Wyżywienie: raczej drogo: menu od 10 Soli; przyczepa Coca Coli na początku wioski z kanapkami za 3 Sole; w sklepach tylko alkohol i ciastka
Oto i cała Huacachina już nieco o zmroku:
Zapomniałam napisać, że już od Nazca mamy zmianę klimatu: jest upał! Znaleźliśmy wiec
Kolejnego dnia pomimo wygodnego hamaka postanowiliśmy ruszyć
Info:
Transport: z Ica Taxi: 5 Soles; Ica-Lima: busy Flores co 15 minut; 20 Soli; tak samo częste połączenia do Pisco. Co około 30 minut bus do Nazca: 10 Soli
Nocleg: Hostel casa Rocha zaraz przy wjeździe do wioski po prawej: 20/os w pokoju 2 os z prywatna łazienką
Wyżywienie: raczej drogo: menu od 10 Soli; przyczepa Coca Coli na początku wioski z kanapkami za 3 Sole; w sklepach tylko alkohol i ciastka
Oto i cała Huacachina już nieco o zmroku:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz