W tym poście trochę o magii, szamanach, życiu w wioskach, portach i dżungli. Pomimo powodzi w Iquitos postanowiliśmy ruszyć ostro na północ w selwę (dżunglę) w poszukiwaniu szamana i odpoczynku od zgiełku szlaku gringo. Przeżyliśmy lawiny błotne, głód i niemiłosierne upały. Pokonaliśmy dziesiątki kilometrów łodzią, na piechotę i w mototaxi. Odwiedziliśmy kilka wiosek, trochę przesympatycznych rodzin, przepytaliśmy ludzi co nie miara i udało się! Znaleźliśmy szamana, a raczej wybraliśmy z pośród dziesiątek. Poza tym relaksowaliśmy się w hamaku, poznawaliśmy tutejsze zioła i obserwowaliśmy zwierzaki podczas podróży lądowych i wodnych. Przygoda za przygodą, a wszystko w najbardziej przyjaznej i gościnnej atmosferze w Peru
poniedziałek, 30 kwietnia 2012
wtorek, 24 kwietnia 2012
Lima - średnio przyjemnie
Niby takie mało
ciekawe, niebezpieczne miasto z plażą śmierdzącą odchodami, a akurat bawiliśmy
się całkiem całkiem... Stolica wciągnęła nas. Ale tylko na chwilkę, bo w tak mało przyjemnym miejscu trudno długo wysiedzieć. Jednak po białych kolonialnych miasteczkach,
wąskich uliczkach, monotonnym jedzeniu itp. nowoczesna, tętniąca życiem,
błyskająca światłami dzielnica Miraflores to swego rodzaju odświeżenie. Wokoło
zapachy wszelkich kuchni świata, wielkie supermarkety, bary i KAWA! Taka dobra
kawa z ekspresu. Nie wyobrażacie sobie jak ciężko znaleźć dobrą kawę i ile taka
odrobina luksusu i cywilizacji może przynieść radości.
niedziela, 22 kwietnia 2012
!!Jak nie pożar to powódź
Wlasnie!!Wrrr! W Torres del Paine mielismy pozar a teraz powodz w Iquitos gdzie strasznie chcelismy jechac juz w najblizszych dniach. Jest naprawde zle. Takiej powodzi ludzie w jungli nie widzieli od 20 lat. Poza duzymi podtopieniami i brakiem jedzenia dochodzi problem zagrozenia chorobami. W otaczajacej wodze plywa mnostwo smieci i martwych zwierzat. Jedna rodzina zglosila znalezienie w domu krokodyla. Pomoc jest zsylana przez rzad Peru oraz inne kraje. Na miejscu mozna sie zglosic do pomocy a z oddali przyslac pieniazki. Najwiekszy problem maja rybacy ktorzy stracili domostwa i w przeciwienstwie do farmerow nie maja wyzej polozonych chat. Wiele ludzi zyje w platformach na drzewach.
Zobacz opisy i zdjecia powodzi:
http://neilbrighton.typepad.com/distinct_reflections/2012/04/iquitos-flooding.html
Zobacz opisy i zdjecia powodzi:
http://neilbrighton.typepad.com/distinct_reflections/2012/04/iquitos-flooding.html
piątek, 20 kwietnia 2012
Dunes riders! - ujeżdżacze wydm
Huacachina to kupa
piachu ni stąd ni zowąd i oaza w tejże kupie także ni przypiął ni przyłatał. Może
właśnie dlatego to miejsce tak przyciąga. Laguna, palemki i alejki spacerowe, a
wokół piach. Nic w sumie tu nie ma do robienia poza wspinaniem się na strome
wydmy, podziwianiem widoków, zjeżdżaniem z piaszczystych gór na desce i
najważniejsze relaksem w hamaku lub w basenie. Minusem miejsca jest to że jest
drogo. Zwłaszcza jeśli chodzi o jedzenie. Udało nam się znaleźć małą przyczepę
z kanapkami za 3 Sole zaraz przy drodze wjazdowej do miasta, ale po za tym za
menu dnia trzeba zapłacić od 10 Soli.
środa, 18 kwietnia 2012
Z Archiwum X: Nazca
Miasteczko nieciekawe, ale całkiem przyjemne. Żeby zobaczyć słynne linie nawet samolotem wystarczy kilka godzin, dlatego turyści przemykają przez to miejsce jak duchy. My postanowiliśmy jednak zostać na jedną noc by zobaczyć co tu w trawie piszczy. O liniach każdy słyszał: to wielkie malowidła zwierzaków wygrzebane w pustynnym gruncie i wciąż nikt nie wie po co: kalendarze rolnicze; centra ceremonii szamańskich czy lądowiska UFO? Jest tego jeszcze więcej, więc każdy może sobie wybrać swoją teorię. Nasca to niewielka oaza na pustyni ze skromnymi niskimi budyneczkami i zakurzonym centrum. Poza licznymi hotelikami i naganiaczami z agencji miejsce zupełnie nieturystyczne.
poniedziałek, 16 kwietnia 2012
Machu Picchu - marząc na jawie
Przybylismy zaraz na otwarcie i wyrzucono nas gdy zamykano. Inaczej nie moglismy. Zaginione miasto Inkow pochlonelo nas na dobre. O mglistych ruinach wie każdy: pojawiają się w marzeniach wielu ludzi, śnią się po nocach, wiszą na liście „rzeczy które muszę zrobić przed śmiercią”. Budzą emocje, jakich się nie zapomina przez całe życie. Są droższe niż jakiekolwiek muzeum w Europie, a wciąż odwiedza je około 3 milionów ludzi rocznie. Najsłynniejszy szlak wiodący do miasta Inków ludzie rezerwują z sześciomiesięcznym wyprzedzeniem. Niektórzy narzekają, ze niewarte są ceny biletu - inni kupują nawet dwa bilety, by cieszyć się miejscem jeszcze następnego dnia. Dzięki temu, że dotarłam tutaj po trzech dniach zmagań z mokrą błotnistą dżunglą i nieustającymi ulewami maszerując jednego dnia nawet osiem godzin mogłam naprawdę docenić niedostępność, piękno i majestatyczność jednych z najwspanialszych ruin świata.
niedziela, 15 kwietnia 2012
Inka jungle: przez błoto i deszcz do Machu Picchu
Czterodniowa wyprawa na Machu Picchu zamieniła się w niemałe zmagania z dżunglą, deszczem, błotem, zablokowanymi drogami, mokrymi ubraniami, butami i zimnymi prysznicami. Nie ma jednak przygody jeśli wszystko idzie za łatwo. Także nie ma satysfakcji jeśli na drodze do celu nie pojawią się przeszkody, które trzeba pokonać. Cieszę się, że postanowiłam w ten sposób dostać się do Machu Picchu gdyż po trzech dniach zmagań z przeciwnościami losu nie ma lepszej nagrody niż piękna pogoda nad jednymi z najwspanialszych ruin świata.
wtorek, 10 kwietnia 2012
Inkaskie ruiny, wioski i ludowe tańce
To był jeden z tych dni kiedy człowiek czuje się spełniony, ale nie przytłoczony nadmiarem wrażeń. Ot idealne proporcje pomiędzy trekingiem, obcowaniem z kultura, lenistwem i dobrym jedzeniem. Najpierw parogodzinna przeprawa przez wioski, pola i inkaskie ruiny później wyśmienity obiad, a na koniec wieczór z tańcem ludowym. W sam raz! W końcu wybrałam się na spacer, który planowałam w drodze powrotnej z Pisaq (post Sacred Valley), ale przełożyliśmy go z powodu złej pogody.
poniedziałek, 9 kwietnia 2012
Sacred Valley - Pisaq, inne fortece i inkaskie szlaki
czwartek, 5 kwietnia 2012
Cusco - w szponach sępów
Od pierwszej sekundy na dworcu byliśmy rozrywani pomiędzy naganiaczami z hosteli a na koniec zostaliśmy świadkami jak sami się prawie pobili z powodu prawa do pierwszeństwa do nas czy coś takiego. Tak czy owak hostel mieliśmy zarezerwowany i szybko stamtąd uciekliśmy. Złapaliśmy taksówkę za 4 Sole i już wspinaliśmy się na jedno z pobliskich centrum wzgórz dzielnicy San Blas. Nasz hostel jest spoko ale bez rewelacji. Za to na ludzi trafiliśmy super. W pokoju mamy parę z Południowej Afryki, która zaczęła właśnie swoją prawie roczną podróż i jednego Afroamerykanina, który angielskiego uczył chyba w każdym egzotycznym miejscu na ziemi.
wtorek, 3 kwietnia 2012
Kanion Colca - zagubieni w tajemniczym ogrodzie
Tym razem nasza podróż prowadziła od mglistej Arequipy, przez tereny wiecznego śniegu na wysokości 5 tys mnpm, kamieniste pustkowie, egzotyczne ogrody aż do palmowej oazy na dnie jednego z najgłębszych kanionów świata. Oczywiście znów zdecydowaliśmy się na treking bez przewodnika. Ułatwiliśmy sobie tylko sprawę z transportem i zamiast męczyć się z busem publicznym i dojazdem na dworzec o 3 rano wybraliśmy busik turystyczny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)