piątek, 7 września 2012

Bilans podróży dookoła świata


Podsumowanie pierwszej 14 miesiecznej podrozy do okola swiata zakonczonej w lipcu 2012.
Minusy: 
Przyznaję się: nabyłam uzależnienia od podróżowania i pogrążyłam się w chorobliwej tęsknocie za przygodą. Razem z podróżą z mojego konta zniknęło około 10 220 Euro, a w moim CV powstała wielka dziura zawodowa. Mój rower nieco przyrdzewiał, podobnie stało się ze strunami w moich gitarach. Ominęło mnie wesele mojego brata i narodziny jednej bratanicy, a druga dwuletnia bratanica oczywiście mnie nie pamięta. Z bardziej przyziemnych spraw: pierwsze zniknęły okulary korekcyjne gdzieś w środku Gobi - prawdopodobnie pożarte przez wielbłąda. Następnie straciłam odtwarzacz mp3 – utopiony został pod Trzema Pagodami w Dali (Chiny).
W Chinach także straciłam kolejne mp3  -chińska technologia nie przetrwała dwóch tygodni. W Tajlandii straciłam trzecie mp3. Tajski sprzęt nie trzymał baterii dłużej niż 5 piosenek. W Birmie swojego żywota dokonały moje ulubione trampki. Rozpadły się także trzy pary spodni i jeden podkoszulek. W Boliwii w Uyunii skradziono mi polar, a w Peru w jednym colectivo zostawiłam ulubioną bluzę. Poza tym zaginęło wiele skarpet i bielizny, a białe rzeczy utraciły swoją biel. Na koniec mój aparacik choć wciąż działa wygląda jak po wojnie. Ma ślady po piaskach Gobi i wciąż upaćkany jest błotem z wulkanu pod Cartagena.  

Zanim przejdziemy dalej: dla tych ktorzy szukaja liczb i podsumowania finansowego zapraszam do postu budżet 
Plusy:
Po pierwsze ta podróż była wspaniałą przygodą i dała mi olbrzymie doświadczenie. Dzięki temu otworzyły się przede mną nowe możliwości i rozbudowałam sieć kontaktów. Nabyłam ogromnej wiedzy o świecie i łatwość nawiązywania znajomości z ludźmi w hostelach jak i z rdzenną ludnością. Zdobyłam wiele przyjaciół za granicą jak i  w Polsce.  Nauczyłam się od zera hiszpańskiego do poziomu spokojnie komunikatywnego i znacząco rozwinęłam swój angielski. W ciezkich warunkach potrafie sie porozumiec po francusku, wlosku i indonezyjsku (malezyjsku) Rozwinęłam się w fotografii, w grafice komputerowej  i nabyłam podstaw tworzenia stron internetowych w html. Pierwszy raz nurkowałam, skakałam z mostu, byłam na wysokości ponad 5 tys metrów n.p.m. a także wspięłam się po lodowcu na wulkan i schodziłam z 40 metrowych wodospadów. Wiem, że na pełny prysznic wraz z głową potrzebuje tylko dwóch półtora-litrowych butelek wody i rozwinęłam swoje horyzonty kulinarne. Mniej się stresuje sprawami których nie mogę zmienić, ale zawsze szukam czy coś nie może być zrobione lepiej, taniej czy łatwiej. Nie straszne mi ciężkie warunki, ale nauczyłam się że nie na wszystko muszę się godzić. Stałam się bardziej zdecydowana. Wiem co lubię i co na prawdę sprawia mi przyjemność.  Nie przejmuje się modą ani zdaniem innych ludzi. Zwłaszcza tych którzy siedzą w swoich ciepłych fotelach i doradzają mi jak podróżować i gdzie jechać. 


Bilans końcowy: 100% satysfakcji! I myślcie sobie co chcecie.

2 komentarze:

  1. Zgadzam sie z Toba w 100%. Tylko ze kazda podroz niestety sie kiedys musi skonczyc i wtedy pozostaje tyranie w pracy pod warunkiem, ze ja jeszcze masz i do tego ciezko przywyknac po tylu chwilach wolnosci. Widzisz, ze dzien za dniem mija a to kolejny dzien z Twojego zycia. Wypelniony rutyna tylko po to aby zdobyc pieniadze i przezyc. Pozygac sie mozna:(! Pozdro od Adventure Hunters;) Jacek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze wrocisz na trase a moze nawet wybierzemy sie nastepnym razem -razem :)

      Usuń