Zdecydowaliśmy się wziąć taksówkę w jedną stronę do Ubud wraz z przejazdem przez dwie najbardziej znane świątynie okolicy. Pierwsza świątynia na klifie nie zrobiła na nas wielkiego wrażenia. Za to sam klif tak. Rozbijający się o wysokie skały Ocean Indyjski budzi respekt. W dodatku zostaliśmy zaatakowani przez agresywne małpy. Jedna wyrwała mi nawet wczoraj kupiony klapek z nogi. Na szczęście dało się go odzyskać chociaż nie w całości. Obgryziony będę nosić na pamiątkę przez najbliższy czas.
Temperatura nas dobijała i marzyliśmy tylko o powrocie na plażę. Na szczęście w każdej chwili możemy wrócić do chłodnej klimatyzowanej taksówki. Tanah Lot z drugiej strony była naprawdę niesamowita. Na wyspę można się było dostać tylko brodząc po pół łydki w wodzie. Później spacerowaliśmy wzdłuż klifu dobry kawałek zachwycając się okolicą. Szkoda tylko że słońce tutaj schowało nam się za chmury i zdjęcia strasznie na tym ucierpiały. W końcu dojechaliśmy do Ubud i następnego dnia znów świątynie w Monkey Forest i znów małpki, które nie znają strachu. Wskakują na głowę, kolana, porywają okulary. Mimo że do parku nie można wnosić plastiku czy puszek bo ciekawskie małpki pogryzą i przeżują wszystko jak widać na zdjęciu - prawo sobie, ludzie sobieUluwatu: (takze zdjęcie tytułowe)
Tanah Lot:
Monkey Forest (Ubud):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz