poniedziałek, 28 listopada 2011

Lovina - przez morze na holu

Małe miasteczko przy brudnej napakowanej łodziami plaży nie ma do zaoferowania zupełnie nic poza polowaniem z aparatem na delfiny. A jednak! Gdzieś pomiędzy marketowymi straganami, małymi rodzinnymi sklepikami, cichymi resortami i tanimi restauracjami znajdujemy jakąś dziwną balijską autentyczność. I ludzie mili jak nigdzie na wyspie. Ktoś pierwszy raz mówi nam dziękuję i dzień dobry po indonezyjsku, śpiewa nam balijskie piosenki albo zaprasza pod sklep na pogaduchy przy bintangu.

niedziela, 27 listopada 2011

Motorkiem przez południową Bali

Nie ma to jak poczuć wolność i wiatr we włosach zwłaszcza pośród pięknej balijskiej architektury, tarasów ryżowych i palmowych lasów. Max i ja porywamy w Ubud skuter i jedziemy na podbój Bali. Trzeba było się stąd wyrwać. Ubud jest uroczym artystycznym miasteczkiem, które jednak zostało opanowane przez dwutygodniowych starszych turystow klasy wyższej którzy uwielbiają posiedzieć przy białym obrusie w drogiej restauracji, spać w drogim hotelu i napawać się artystycznym klimatem.

wtorek, 22 listopada 2011

Świątynie Uluwatu, Tanah Lot i małpi las

Zdecydowaliśmy się wziąć taksówkę w jedną stronę do Ubud wraz z przejazdem przez dwie najbardziej znane świątynie okolicy. Pierwsza świątynia na klifie nie zrobiła na nas wielkiego wrażenia. Za to sam klif tak. Rozbijający się o wysokie skały Ocean Indyjski budzi respekt. W dodatku zostaliśmy zaatakowani przez agresywne małpy. Jedna wyrwała mi nawet wczoraj kupiony klapek z nogi. Na szczęście dało się go odzyskać chociaż nie w całości. Obgryziony będę nosić na pamiątkę przez najbliższy czas.

Legian/Kuta - na fali!

Na lotnisku czekałam na Anię i Maxa, którzy przylecieli następnym samolotem. Wraz z nimi wylądował akurat na Bali Obama. Straszne zamieszanie. W międzyczasie rozeznałam się w transporcie i ofertach akomodacji. Było późno więc zostało nam tylko taxi. (55tys. do kuty/Legian). Bilecik kupuje się w okienku zaraz przy przylotach i idzie za kierowcą do auta. Oferty pokoi zaczynały sie od 350tys/3os - drogo więc jedziemy na ślepo. Szukamy miejsca w Legian, blisko Kuty ale bardziej spokojnie.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Cameron Highlands: turystycznie - z deszczu pod rynnę

Trochę mam zaegłości w postach, ale czasem szkoda czasu na siedzenie na internecie. Tyle się dzieje po drodze i tak wszystkiego opisać nie można. Wracając do tematu: wyjeżdżając z Tajlandii myśleliśmy, że odpoczniemy na chwilę od turystycznego kiczu. Jednak nie. Tanah Rata i okolica okazały się wielkim wakacyjno-weekendowym resortem dla malezyjskich mieszczuchów i białych turystów. KFC, starbucks pod junglą i tysiące olbrzymich kurortów zasłaniających widok w każdą stronę.

wtorek, 15 listopada 2011

Georgetown - miasto na szlaku

Docenione przez UNESCO miasto zostalo docenione i przez nas. W naszych planach Georgetown nie było zupełnie, ale jak to z planami bywa wszystko się może zdarzyć. Najwygodniejszy sposób przedostania się sprawnie z Tajlandii do Malezji i już. Nic dziwnego więc że Georgetown jest ważnym miastem podczas podróży między tymi państwami i zawsze pełnym backpackersów. Miasto przywitało nas tysiącem świateł wielkich wieżowców, zza których wyłoniły się stare, niskie zabudowania China town.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Tajlandia praktycznie: Koh Tao i Phangan i kontynent

W ciagu 27 dni pobytu (w tym ok tygodnia na wyspach) wydawalam 18,2 Euro/dzień, ale na samych wyspach wydawałam 24 Euro dziennie na nurkowanie, snurkowanie, jedzenie i inne przyjemności.

Waluta:  tajski Baht (THB, B), 1$-30 THB,1  euro-40 THB 1zl-1 BTH
Bankomaty: prowizja w wiekszosci  bankomatow: 150 baht; AEON-brak prowizji
Wiza: wjazd bez wizy drogą lotniczą na 30 dni, drogą lądową na 15 dni; każdy dodatkowy dzień pobytu 500 Baht
Jezyk:  tajski, angielski powszechny
Wifi: bardzo powszechne w hotelech i restauracjach. Internet: ok 30 Bath/godz; wyspy:
2B/min; minimum 20B

niedziela, 13 listopada 2011

Koh Phangan przy pełni księżyca

Wyspa jest o wiele większa niż Koh Tao i jak dla mnie ma o wiele większy potencjał na zapewnienie nie tylko dobrego wypoczynku, ale i dobrej zabawy. Słynąca z Full Moon Party Koh Phangan jest także miejscem innych cyklicznych imprez jak Silver Moon czy Black Moon. Dziesiątki tysięcy ludzi przychodzą na plażę by bawić się przy tonach rozstawionych na plaży głośników, dziesiątkach barów i kolorowych platform. Wciąż jednak większa część wyspy zajęta jest przez lasy palmowe, dżungle i spokojne puste plaże.

wtorek, 8 listopada 2011

Koh Tao, las palmowy i podwodny świat

Ostatnie dni spędziliśmy bardzo aktywnie na Koh tao. Słyszałam opinię, że wyspa jest nudna. O nie! Nawet pomimo pory monsunowej było świetnie, pogoda nam sprzyjała i nie było tłoczno. Wiele miejsc - restauracji i klubów nurkowych było zamkniętych, ale to czego potrzebowaliśmy bylo otwarte.

sobota, 5 listopada 2011

Birma praktycznie



W ciagu 23 dni pobytu wydawalam okolo 14,5 Euro na dzien (17$)  (bez wizy i lotow) Gdzie pozwalalam sobie na przyzwoite jedzenie (bo Birmanskie jest nienajlepsze) i piwne wieczory z Maxem, Ania i lokalna kultura.
Wiza: 810 Bath w ambasadzie w Bangoku, na 28 dni, standardowo 3 dni oczekiwania, expres (w ciagu tego samego dnia) -dodatkowe 350 Bath.
Waluta: Kyat, 1$ to 810 kyat w Yangon, Im dalej tym gorszy kurs:  730- 760 K, Wymieniac nalezy idealne 100-dolarowki. Za wycieczki, transport i hostele czesto mozna placic zamiennie w dolarach (reszta wydana bedzie w Kyatach). W takim wypadku kurs to 700-750 kyat na 1 $
Bankomaty – BRAK !!!
Jezyk:  birmanski, angielski
Internet: 500-1000 k za godzine; bardzo wolny i z powodu czestych przerw w dostawie pradu czesto sie zrywa.

czwartek, 3 listopada 2011

Pagan - w krainie 4 tysięcy stup

Trudno sobie wyobrazić lepsze miejsce by się zgubić. Ja, Max i Ania rowerem przemierzamy połacie zielonego terenu. Podążając do kolejnego dumnego zarysu pagody na horyzoncie mijamy uśmiechniętych ludzi pracujących w polu i stada kóz. Tak właśnie się najlepiej zwiedza Pagan. Uciekając od najsłynniejszych stup, w poszukiwaniu swoich własnych -cichych, pustych i tajemniczych.