Rotorua to miejsce które najpierw czuje się
nosem, a dopiero później można je zobaczyć. Okolica pełna jest kolorowych gorących źródeł, gejzerów i bulgoczących sadzawek błotnych, a wszystko po prostu śmierdzi zgniłymi jajami. Samo miasteczko jest takie sobie
jednak dużym plusem są dość niskie ceny w restauracjach i jadłodajniach (jak na
Nową Zelandię) Można znaleźć tu tanie bary chińskie i fish and chips za grosze.
Rotorua to także dobre miejsce na spotkanie z kulturą Maori.
Jak dla mnie jednak
wszystkie te wycieczki do ich niby wiosek to za bardzo
turystyczna i
droga wyprawa
więc sobie darowałam. Zakupiłam jednak wycieczkę do podobno najpiękniejszego ze śmierdzących parków. Szkoda że nie mieliśmy swojego samochodu. Ta
gonitwa wcale
mi się nie podobała. Znaczy widoki cudowne (popatrzcie na zdjęcia) ale
wszystko odbyło się w biegu. Szybko zobaczyliśmy gejzer, który wybuchnął po dodaniu do dziury w ziemiodrobiny detergentu. Dzieki takiej sztuczce gejzer wybucha zawsze o tej samej porze. Dalej mieliśmy nieco
ponad godzinę na kolorowe sadzawki i już musieliśmy odjeżdżać. Największą
atrakcją był nasz Maori kierowca. Opowiedział nam dużo o swoim plemieniu
i ich kulturze, a całą drogę śpiewał i opowiadał dowcipy. Bardzo ciepły człowiek. Mniejsze i mniej
ciekawe geotermalne tereny znajdują się wokół samego miasteczka. Wystarczy przejść się wzdłuż brzegu jeziora aż do imponującego muzeum. Po drodze napotkamy błotne poletka, buchające gazem dziury
w ziemi i siarkowe plaże.
nocleg:
miasteczko jest male wiec wszystkie prawie noclegii mozna znalezc w centrum. NAsz: X base -calkiem OK; 25$NZ; bez sniadania, kawa herbata free (ale to standard w wiekszosci miejsc)
Wyzywienie:
dosc duzo tanich jadlodajni (3-5$) i duze centrum handlowe z bardzo tanim supermarketem na zachodnim koncu miasteczka (7min z centrum)
Transport:
Wszystkie busy przyjezdzaja i odjezdzaja spod iSite-centrum Informacji Turystycznej w centrum miasteczka. Rotorua ma bardzo dobre i czeste polaczenia z Auscland i Taupo oraz innymi miasteczkami wyspy Polnocnej.
No no zazdroszczę. Widoków - nie zapachów.
OdpowiedzUsuńKurde.Kiedy ja w końcu znajdę czas aby się tam wybrać na ten koniec świata ;/ Pozdro z Dublina:)Jacek
OdpowiedzUsuńJAcku juz niedlugo :)
OdpowiedzUsuń