Kolejny przystanek to Kashan. Autobus jechal ok 3,5 h, tylko
wysadzili nas na głównej drodze do Esfahanu dobry kawałek od docelowego miasta.
Przypadkowy kierowca podwiózł nas za drobną opłatą. Miasteczko na pierwszy rzut
oka nieciekawe, ale miło tu się zagubić pomiędzy wąskimi uliczkami. Szukając
noclegu co chwila odkrywalismy urokliwe zakamarki. Za fasada glównych zabudowan
chowaly sie rozpadajace się w gruz całe osiedla.
Przenieśliśmy się w perski
klimat starych zabudowań. To tutaj gdzies w ustronnych zaułkach nieszczęśliwie zwichnęłam
sobie kostke! Ale bolało! Mysłałam że juz będe musiała spedzić urlop w jednym miejscu. Nie zwolnilismy jednak. Polecam zagłębić sie w
okolice drogiego klimatycznego hotelu Manouchehri House oraz w okolicach ulicy
Alavi. Przy tej ostatniej idąc od centrum po prawej znaleźliśmy nasz cudowny
hotel: Sadeghi traditional house.
Obsługa przemiła, czysto i niezapomniany
klimat tradycyjnej rezydencji. Właścicielka widzac moją obolała kostkę
załatwiła gdzieś lód i chciała ułatwić mi życie na każdym kroku. Udało nam się
zamówić jedzenie z dowozem do naszego klimatycznego hotelu. Tradycyjne Dizzi
oraz lokalne danie z bakłażana zjedliśmy
w podwórzu. Gospodarze specjalnie dla nas zapalili światła rezydencji.
Było cudnie. Pomimo kolacji udalismy sie
na spacer po okolicy i idac od hotelu mala sciezka w lewo odkryliśmy restauracje mieszcząca się także w przepięknym
tradycyjnym domu. Rozsiedlismy się na poduszkach kosztując kolejnych lokalnych
smakołyków. Obecnie wszędzie towarzyszy nam herbatka. W Iranie nie można dostać
piwa a i innego alkoholi, kawa także nie
jest popularnym napojem. Nie dostajemy kawy nawet na śniadanie, ale powiedziano
nam ze można sobie przynieść to dadzą wrzątek.
Przy śniadaniu zapoznalismy się z kolejnymi podróżnikami z Polski.
Z właścicielka hotelu uzgodnilismy cenę 55$ za taksówkę przez okoliczne atrakcje
z podwiezieniem do samego Esfahan pod proponowany hotel. Super! Na 4 osoby to
bedzie idealnie.
W drodze do Esfahanu odwiedzilismy urokliwy Fin Garden i gliniane miasteczka Abyaneh. Tu
ponownie polecam się zgubić na rozlicznych schodkach i uliczkach. Idąc do
góry (nieważne jak ale każde schody w
końcu prowadzą na szczyt) dojdziemy do murowanej cytadeli. Odbijając od
głównych dróg miasta w prawo można wdrapać się na wzgórze po przeciwnej stronie
wioski po wspaniała panoramę. Dobrze, że wiekszosć dnia spedzilismy w taksi. Ledwo chodziłam. Dla podparcia zakupiłam kija
od miotły. Przyciągałam uwagę bardziej niż zwykle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz