sobota, 26 listopada 2016

Kashan i Abyaneh-jak wspaniałe jest się zgubić



Kolejny przystanek to Kashan. Autobus jechal ok 3,5 h, tylko wysadzili nas na głównej drodze do Esfahanu dobry kawałek od docelowego miasta. Przypadkowy kierowca podwiózł nas za drobną opłatą. Miasteczko na pierwszy rzut oka nieciekawe, ale miło tu się zagubić pomiędzy wąskimi uliczkami. Szukając noclegu co chwila odkrywalismy urokliwe zakamarki. Za fasada glównych zabudowan chowaly sie rozpadajace się w gruz całe osiedla.
Przenieśliśmy się w perski klimat starych zabudowań. To tutaj gdzies w ustronnych zaułkach nieszczęśliwie zwichnęłam sobie kostke! Ale bolało! Mysłałam że juz będe musiała spedzić urlop w jednym miejscu. Nie zwolnilismy jednak. Polecam zagłębić sie w okolice drogiego klimatycznego hotelu Manouchehri House oraz w okolicach ulicy Alavi. Przy tej ostatniej idąc od centrum po prawej znaleźliśmy nasz cudowny hotel:  Sadeghi traditional house. Obsługa przemiła,  czysto i niezapomniany klimat tradycyjnej rezydencji. Właścicielka widzac moją obolała kostkę załatwiła gdzieś lód i chciała ułatwić mi życie na każdym kroku. Udało nam się zamówić jedzenie z dowozem do naszego klimatycznego hotelu. Tradycyjne Dizzi oraz lokalne danie z bakłażana zjedliśmy  w podwórzu. Gospodarze specjalnie dla nas zapalili światła rezydencji. Było cudnie. Pomimo  kolacji udalismy sie na spacer po okolicy i idac od hotelu mala sciezka w lewo odkryliśmy  restauracje mieszcząca się także w przepięknym tradycyjnym domu. Rozsiedlismy się na poduszkach kosztując kolejnych lokalnych smakołyków. Obecnie wszędzie towarzyszy nam herbatka. W Iranie nie można dostać piwa a i innego alkoholi,  kawa także nie jest popularnym napojem. Nie dostajemy kawy nawet na śniadanie, ale powiedziano nam ze można sobie przynieść to dadzą wrzątek.
Przy śniadaniu zapoznalismy się z kolejnymi podróżnikami z Polski. Z właścicielka hotelu uzgodnilismy cenę 55$ za taksówkę przez okoliczne atrakcje z podwiezieniem do samego Esfahan pod proponowany hotel. Super! Na 4 osoby to bedzie idealnie.
W drodze do Esfahanu odwiedzilismy urokliwy  Fin Garden i gliniane miasteczka Abyaneh. Tu ponownie polecam się zgubić na rozlicznych schodkach i uliczkach. Idąc do góry  (nieważne jak ale każde schody w końcu prowadzą na szczyt) dojdziemy do murowanej cytadeli. Odbijając od głównych dróg miasta w prawo można wdrapać się na wzgórze po przeciwnej stronie wioski po wspaniała panoramę. Dobrze, że wiekszosć dnia spedzilismy w taksi.  Ledwo chodziłam. Dla podparcia zakupiłam kija od miotły. Przyciągałam uwagę bardziej niż zwykle.

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz