Cofamy sie trochę w czasie! Trzeba nadrobić pisanie postów bo zaniedbałam bloga gdyż za dużo sie działo. Zaczynamy od opuszczenia Sumatry: Nie tylko
cala zwariowana podroz z Polnocnej Sumatry na Flores i dalej prawie do
Sulawezii zajela tylko kilka dni ale wypadek za wypadkiem sprawil ze byla to
dosc ciezka przeprawa. Brak pieniedzy, nocleg
na lotnisku dziwne choroby. Eh na szczescie spotkanie z przyjaciolmi na Bali I
falujacy blekit morza obserwowany ze wspanialej lodzi ukoil caly bol. W koncu
wszystko to tylko czesc przygody.Co za wariatka!!! Z północnej Sumatry na Flores??! Przypominam: dostałam rewelacyjne zaproszenie od Kapitana Briana na przygode morsko-nurkową na jego łódzi tylko musiałam sie tam dostać w ciągu 5 dni!!
Tuk Tuk
opuscilam promem o 8 rano 16tego wrzesnia, prywatny busik wystartowal z Parapat
ok 9am. Samotot mialam nieco po piatej ale ze wzgledu na koniec festiwalu przy
jeziorze Toba spodziewalam sie duzego ruchu I postanowilm wystartowac
wczesniej. Na lotnisku bylam jednak juz nieco przed pierwsza. Nowe lotnisko miedzynarodowe
w Medan jest zupelnie jeszcze niezorganizowane. Tylko hala odlotow wyglada w
miare ok. Reszta to jeden wielki zamet.
Ustawilam sie w kolejce do toalety. Do srodka wchodzi za kazdym razem ok
3-5 osob. Widac wiecej toalet w srodku ale kiedy zagladnelam wchodzac wraz z
kolejna grupa okazalo sie ze to zwykla pojedyncza toaleta a jedynie nieco
przestronna ot taka typowa toaleta dla niepelnosprawnych (bo damska byla
jeszcze nie wykonczona) No to ja sie zastanawiam jak te wszystkie panie
zalatwiaja swoje potrzeby bo cala 5 osobowa grupa wychodzi calkiem szybko. Nie ma mozliwosc I by kady zrobiil swoje na kiblu.
Widac wszystkie po prostu podnasza kiece (albo I nie?) I leja na
podloge…nolmalka… a bo do dziury w koncu scieknie…eh!
Postanowilam
zdac bagaz wczesniej by miec czas jeszcze cos przekasic przed lotem. W Kuala
Lumpur musze spedzic okolo 17 godzin I
nie oplaca mi sie jechac do centrum tylko na noc. Nie zamierzam tez brac
zadnych malezyjskich pieniedzy tylko na te 17 godzin wiec zjem przed lotem I
spakuje troche prowiantu. Bedzie dobrze. Tymczasem…. Nigdy nie stalam w kolejce
do odprawy tak dlugo! Babka chyba nie wie co robi. Kolejka wcale nie byla
dluga a tylko wszystko odbywalo sie bardzo powoli. Kiedy w koncu po ponad 1 i
pol godziny dotarlam do lady okazalo sie ze kretyn z agencji podrozy wykupil
mi bilety bez bagazu! No to trzeba byc
na prawde glupim albo podlym. Zwlaszcza, że cena jaka zaplacilam za ten lot byla
taka jak z bagazem! Wszystkim odradzam pana z agencji przy porcie w Parapat! Tak
ten zaraz przy promie do Tuk Tuk. Podobnie ekstra chcial mnie skasowac za
bilety na Flores I jeszcze mi mowil ze chce mi pomoc bo u niego I tak
najtaniej. Oszust I tyle! Wiec sie okzalo, że za bagaz musze doplacic ponad
32$!!! I na prawde nie byl to dobry moment na to gdyz… po prostu nie mialam
pieniedzy! Ze soba mialam doslownie tyle by dostac sie spowrotem do indonezji I
na nowa wize Na koncie pamietam, ze nie zostalo wiele; ot na jakies drobne
oplaty, taksi I pierwszy dzien.. Z powodu kradziezy karty debetowej pare tygodni wczesniej nie
mialam dostepu do innego konta. Czekalam wlasnie na przelew pomiedzy tymi
kontami…skomplikowane… Wszystko byloby
ok bo pieniazki powinny byc w krotce ale ja potrzebuje teraz! Musialam szybko
znalezc bankomat na tym kretynskim lotnisku I spowrotem do tego kretynskiego
okienka z niesamowicie wolna panienka. A czas do zamkniecia odprawy tuz tuz.
Ale sie musialam nadenerwowac… po drugie co teraz!? Wybralam chyba wszystko z
konta Probowalam wziasc wiecej I nie zaakceptowalo. Hmmm. No tobedzie ciekawie!
I z calego tego zamieszania nic nie zjadlam. Glodna I zdenerwowana dolecialam
do Kuala Lumpur. Postanowilam potraktowac to jak nowa przygode. Jak bedzie
trzeba bede zbierac pieniadze na indonezyjska wize spiewajac na lotisku
piosenki z napisem: przestane spiewac jak zaplacisz :P Mialam jeszcze kolejny
problem do rozwiazania. Zeby wleciec do indonezji linie lotnicze wymagaja
biletu wylotowego z kraju a ja bede opuszczac indonezje lodzia wiec co teraz?
Popytalam troche I po pierwsze okazalos ie ze bylam na zlym lotniku :P po
drugie ze bilet na samolot lub statek jest wymagany i koniec kropka. NO to mam kolejny problem!
Pierwszy rozwiazalam szybko biorac na zewnaatrz busik za 2 RM na inne lotnisko.
Drugii problem byl bardziej skomplikowany. Aha I oczywiscie musialam wymienic
pieniazki. Skozystalam z 10 USD ktore dawno temu znalazlam na ziemi na lotnisku w
Darwin. Za te dolary dostalam 30 RM i oczywiscie postanowilam pojsc na
piwko…tak na nerwy ale piwa na malezyjskim lotnisku nie znalazlam. Oba lotniska
poza tym smutnym faktem sa rewelacyjne. Mnostwo stoisk z jedzeniem takze tym
tanszym, dystrybutory wody pitnej, darmowe wifi I miejsca gdzie calkiem znosnie
mozna sie przespac. Dzieki wifi rozwiazalam kolejny problem… udoskonalajac kod html starych biletow wylotowych z
indonezji wyprodukowalam sobie nowe piekne bilety. Jestem z siebie dumna. Do
Jakarty dotarlam bez kolejnych przygod. Tu mialam spotkac sie z kolega ktory
mial mnie wspomoc i wisial mi przysluge.
Nie pojawil sie jednak… Eh
Indonezja. Zaczelam powoli lapiac dola… Albo ludzie tu oszukuja albo
zawodza…Czy w tym kraju nic nie moze byc latwe I przyjemne I dlaczego ja ten
kraj wciaz lubie? Czy ja jestem masohistka? A moze po prostu lubie wyzwania.
Przedemna kolejny lot. To juz trzeci w ciagu 30 godzin! Do wszystkich problemow
doszlo totalne psychiczne wyczerpanie z powodu mojego panicznego strachu przed
lataniem. Udało sie i cudem kasy mi wystarczyło... brakło mi 2$ ale coś sie wykombinowało. Na Bali jednak odpoczelam.
Znajomi jak dowiedzieli sie ze wróciłam dzwonili co chwila. Miło było spotkac
sie ze wszystkimi! Zrelaksowalam sie nap plazy.. eh jak cudownie! Po jednym dniu
odpoczynku wzielam (na szczescie) ostatni samolot w tej podrózy I po paru
gdzinach wyladowalam na małym lotnisku w Labuan Bajo na pieknej wyspie Flores.
Tutejsza okolica to całe archipelagi przytulnych wysepek I miejsce jednych z
lepszych miejsc do nurkowania. Tylko rzut beretem na Comodo Island ze słynnymi
smokami . NIe mialam jednak czasu. Z lotniska zostałam porwana przez kapitana
Brian’a wprost na łódź I chwile później
wypłyneliśmy w kierunku Borneo. Szokoda że nie zostałam tu dłużej. Labuan Bajo
zrobiło na mnie całkiem przyjemne wrazenie. Ot taka mała troszke turystyczna
wioseczka. MOja nowa załoga twierdziła ze pobyt był bajeczny. Eh.. następnym
razem! Załoga okazała sie bardzo przyjemna. Była z nami Angielka Sam, I dwie
niemki. Na łodzi była niezliczona ilosc jedzenia I pozytywnej atmosfery. Przedemna
nowa przygoda. Na poczatek jednak dziwna choroba –bynajmniej nie morska ale o
tym juz w nowym poście.
Labuan Bajo
Labuan Bajo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz