poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Kathmandu w świetle Divali

Kiedy wysiadlam na lotnisku myślałam że się nie przyzwyczaje, że jestem już na to “za stara “ jak to mówią... zgiełk, drobne naciągactwo, pył i kurz zapach przepalonego tłuszczu na ulicznych straganach, azjatycki brak poczucia przestrzeni prywatnej. Nie minęła godzina i wpadłam w ten klimat jak śliwka w kompot w dodatku radosna rozkoszą.
W pyle poczułam dobrze mi znany z podróży przez Azję zapach goździków jak i innych przypraw oraz kadzideł z hinduskich oltarzykow. Z chaosu wyłoniło się bogactwo żywych pozytywnych kolorów i mnóstwo świateł zawieszonych na uczczenia hinduskiego święta Divali. Kathmandu nie może by tak piękne poza Divali! Ulice mienią się tysiącem lampek jak jedna wielka choinka. Obiad zjadłam w lokalnej knajpie na tarasie, cieplutko! Już zapomniałam ze w Polsce trzeba było ubierać dlugi rękaw.  Jest ciepło jest słonecznie.   Obsluga nieogarniala i nawet to mnie jedynie bawiło.... hehe Azja! Poraz kolejny grzecznie przypomnialam o swoim zamówieniu (parokrotnie po drodze zapomnianym lub pomylonym) było wesoło.  Grupa Niemców obok nie wytrzymała napięcia i wyszła zniesmaczona a ja z radością zajadałam swoj pierwszy nepalski posiłek i piwo Everest.  Wszystko zapowiada się dobrze. Jak jest energia i dobry duch wszystko się udaje. Pierwsze dwa dni spędziłam na relaksie, zbieraniu informacji do trekingu, kupnie pozwoleń i poznawaniu ludzi. Nie rozumiem dlaczego na blogach pisze się, żeby z kathmandu uciekać jak najszybciej. Wielokrotnie o różnych miejscach tak czytałam, nie wiem za czym Ci ludzie pędzą albo przed czym uciekają.  Z doświadczenia wiem że kiedy człowiek jest otwarty w każdym  miejscu znajdzie jego unikatowe piękno. Nie bede sięrozpisywać. Popatrzcie na zdjęcia. Oczywisćie na zdjeciach te lepsze części miasta. Poza tym jest tłok, smog i cuchnie moczem :P PIkanerii zwiedzaniu dodała próba przemieszczania się transportem publicznym. Nepalczycy sa bardzo pomocni choć większość mieszkająca poza strefa turystyczną po prostu nie mówi po angielsku.
W Kathmandu spędziłam półtora dnia przed trekingiem i w sumie podobnie półtora dnia po powrocie z Pokhary. Uważam że mniej byłoby szkoda. Warto na pewno przejść sie do Monkey temple: Swayambunath czy do miejsca spalania zwłok -Pashupatinath. Z Durban Squer zrób sobie wycieczke pieszą przez zawiłe uliczki do Thamel. POobserwuj jak żyją lokalni.

Praktycznie:
Taxi z lotniska 700Rp, duzo hoteli przy rezerwacji oferuje swoj transport
Taxi z Thamel na dworzec z którego mozna wyjechać w różne części nepalu 200Rp
Na miejscu liczne sklepy ze sprzętem turystycznym o różnej jakości w przystępnych cenach
Na każdym kroku informacja turystyczna przewodnicy itp
Noclegi do koloru do wyboru od 4$ za lozko w dormie w zwyż.
Piwo w knajpie od 350rp podobnie w sklepie
TIMS - czyli pozwolenie na treking -koszt 20$ można kupić w Kathmandu w Centrum Informacji Turystycznej -jest to obowiązkowy permit gdziekolwiek się dalej udamy na treking, pozostałe permity kupujemy w zależnosći gdzie się wybieramy i tak:
ACAP -wstep na teren Annapurny -koszt 20$ można kupić w Kathmandu w Centrum Informacji Turystycznej podobnie jak TIMS tylko w innym okienku. Kupno obu permitów zajeło mi ok 2 godzin. Koniecznie weżcie ze soba zdięcia legitymacyjne




























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz