Kiedy wysiadlam na lotnisku myślałam że się nie przyzwyczaje, że jestem już na to “za stara “ jak to mówią... zgiełk, drobne naciągactwo, pył i kurz zapach przepalonego tłuszczu na ulicznych straganach, azjatycki brak poczucia przestrzeni prywatnej. Nie minęła godzina i wpadłam w ten klimat jak śliwka w kompot w dodatku radosna rozkoszą.